rych sercach, że zapiekły łzami starcze powieki hrabiego Salezego, który, z jarowskiego gniazda pochodząc, czcił jego pamiątki.
Młoda kobieta odczuwała w sobie pewną dumę, że ocaliła od profanacji szczegóły, lecz i niemałą gorycz, że ogólnie nie ustrzegła tradycji rodowej, I to ją bolało. Pierwszy raz w życiu bólu takiego doznała.
Zniechęcenie jej rosło, jakby raz powstały zgrzyt zwiększał się i dokuczał przykrym głosem dysonansu. Zgrzyt ten budził wszystkie komórki duszy, wnikał do najtajniejszych skrytek, zakamarków i gospodarował w nich brutalnie, bez względu na wszelkie prawa psychologiczne i indywidualne, będące u księżnej w silnem opancerzeniu. Zgrzyt się wzmagał, potężniał, burzył harmonję, co więcej — wytwarzał bunt na taki nieład i zarazem niechęć za ten właśnie bunt. Intelektualną rewolucję starego porządku — burzyła natychmiast kontrrewolucja nowych myślowych prądów. Zmagały się siły dość nierówne. Zastarzały nieco w żyłach sybarytyzm, lenistwo sferowe i atawistyczna skala niektórych pojęć o epikurejskim zabarwieniu, z nową falą krwi gorącej i purpurowej. Niosła ona huraganem do czegoś, co wymaga ruchu, energji, co się czynem zwie. Ta fala purpury, niby strumień mały, nabierała dopływów i stawała się rzeką, Przepychała się dzielnie poprzez zapory starych nawyknień, darła się ponad tamy zakrzepłych poglądów, monumentalnie zwartych i nieugiętych, lecz dających się przeskoczyć wartkiej purpurze, pełnej ognia i żywiołu w swym pędzie. Pomimo protestu wszystkich sił odpornych — fala zwyciężała zaborczo. Jak w każdej walce podnieca się atmosfera fizyczna, lub duchowm — tak i w istocie księżnej Bożenny trwało burzliwe podniecenie władz ducha, serca i mózgu. Jej wrodzony temperament był tu rozjemcą stronnym, przechylał się raczej ku gorącej purpurze i wrzał razem z nią. Czynu, czynu — wołały jakieś głosy olbrzymie, w
Strona:Helena Mniszek - Pustelnik.djvu/82
Ta strona została przepisana.