ło dla niej punktu wypukło zarysowanego. Rozumiała jeno, że tak nadal trwać, pogrążona w ciepłej fali sybarytyzmu, nie zdoła już. Poczuła nagłe nurzący upał tej kąpieli i konieczność orzeźwienia się jakąś chłodniejszą strugą, by spłukać z siebie ten pot gorący, bo tamował energję i niesłychanie osłabiał.
— Gnuśnieje się w tym upalnym, złotym tumanie.
— Co to jest... kto to mówił?...
Księżna zasłoniła sobie oczy rozpaloną dłonią, bo usłyszała wyraźnie głos młodzieńczy, jakby z oddali, zza mgły płynący. „Gnuśniejecie w puchach waszego sybarytyzmu, przywykliście do waszej złotej klatki i nie widzicie jej drutów, lecz inni widzą je i dziwią się, że tak bezczynnie poza nimi trwacie“. Ten głos, te oczy ciemne głębokie, ta szczupła twarz bez zarostu, na której myśl i ból poorały bruzdy przedwczesne, wstrząsała księżnę zawsze swem zjawieniem się. Ukłócie w sercu i dziwnie błogi prąd ciepła i woni wiosennej był następstwem niezmiennem tej wizji. — Więc i on nakazywał czyn, poił jej młodziutką duszę ideą jakiejś pracy.
— Ale co robić, ale jak, gdzie?!... — wybuchnęła księżna rozpromieniona. — Unosiło ją, rwało się w górę dążenie do czegoś nieokreślonego, rozsadzało jej piersi. Fantazja i egzaltacja owiała ją wichrem. Szybko podniosła się z otomany i, zgarniając koronki szlafroka, pobiegła do fortepianu. Burza, zamieć tonów kaskadą runęła z klawiszów. Cichy przed chwilą buduar napełnił się wrzawą muzyki zbuntowanej, szalonej, nieokiełznanej żadną formą, a jednak melodji pełnej i odtwarzającej wybornie podniecenie młodej kobiety. Dźwięki namiętnych akordów i koloraturowe pasaże dobiegły uszów hrabiego Salezego i księcia Krystyna, którzy w gabinecie tego ostatniego paląc, rozmawiali dość obojętnie. Książę słuchał muzyki przez chwilę i mruknął, raczej do siebie.
— Ena wygania ostatnie echa wczorajszych gości.
Hrabia Salezy milczał.
Strona:Helena Mniszek - Pustelnik.djvu/84
Ta strona została przepisana.