Strona:Helena Mniszek - Pustelnik.djvu/85

Ta strona została przepisana.

Książę skrzywił się ironicznie, usadowił głębiej w fotelu, prawie się w nim położył, puścił duży kłąb dymu i sarknął znowu.
— Fantastka!...
Starzec i teraz milczał, jeno na twarzy drgnęły mu muskuły. A fortepian huczał, brzmiał, czasem spazm łkania jęknął na strunach, czasem jakby wybuch śmiechu swawolnego, a czasem zgrzytnęła ironja i znowu zwycięski jakiś hejnał, lawina bujnych akordów, perlisty grad trelików. Hymn triumfalny, w którym zaklęto wszystkie walki, namiętności, trwogi i zapały zwyciężającego. Całe piętro pałacowe drżało zda się od tej muzyki, zapanowała wszechwładnie. Hrabia Salezy słuchał i rozumiał, czytał w tej grze, jak z rękopisu o wyraźnym charakterze. Oczy miał lekko zmrużone, wyraz głębokiej przyjemności na twarzy. W pewnej chwili spojrzał na księcia i zatrzymał wzrok na nim. Młody magnat drzemał w fotelu z zastygłym uśmieszkiem na ustach, napół drwiącym, napół apatycznym. Ręka z papierosem oparta na fotelu, bardzo delikatna i rasowa, drżała lekko, papieros wysuwał się z palców cienkich i białych, jak welin. Światło elektryczne złagodzone zielonym abażurem rzucało na twarz księcia trochę martwy i chłodny refleks. Postać młodego człowieka wyglądała, jak posąg ze starego alabastru, i nie trzeba było podpisu, by zrozumieć, że wyrażał — znudzenie.
Hrabia patrzał długo i pod starą czaszką jego snuły się niewesołe myśli, stawały pytania, zagadnienia, wyłaniał się żal jakiś przykry i zdumienie. Gdyby nie melodja z niesłychaną werwą płynąca, żal ten przemieniłby się może w rozpacz, lecz muzyka była strażą niezwalczoną, siłą, odpychającą wszelkie słabe uczucia; niweczyła zło, przeistaczając jego ostre przejawy w raźny podzwon nadziei. Postać drzemiącego księcia nie dawała z siebie nic, była tylko zostacią skończoną w rysunku, jako typ, lecz pozbawioną wszelkiej perspektywy, poza jaką wi-