Pustelnik szedł znanemi sobie zaułkami i, skończywszy pacierze modlił się do natury. Rozumiał mowę lasu i jego dreszcze, jego uczucia. W źrenicach starca odbijało się wschodzące słońce, a on przyjmował w siebie te blaski i ciepłem ich rozgrzewał się i wchłaniał sercem, bezmiernie wdzięcznem za dobrodziejstwo bytowania wśród przyrody rodzimej, w tej głuszy bezludnej, a pełnej ruchu, barwy i własnej, odrębnej duszy. Był jak król pośród swego ludu, król ducha tej puszczy leśnej, ducha umiłowanej przez niego natury. Czuł w sobie ukojenie po życiu tułaczem, spokój ten dziwny jednak był i niezbyt swej nazwie odpowiadający. Bo spokój absolutny wyklucza nawet tęsknotę, u niego zaś tęsknota, za czemś nieokreślonem żyła wiecznie i jeszcze nadzieja. Czuł, że może jest spóźnioną, lecz dla niego niezbędną. Wierzył, że spełni się coś, co go jeszcze bardziej ukoi, co zadowolenie pełne da jego wiekuiście żądnej duszy. Pragnął ocknięcia się ducha, we wszelkich jego zakresach, od najwyższych do najniższych objektywnie, bo rozumiał, że każdy z pozoru drobny nawet szczegół, o ile nosi w sobie ducha, jest subiektywnie wielkim.
Pustelnik przemawiał do puszczy, zwierzał się jej ze swych myśli, tęsknot, marzeń i nadziei szczerze, gorąco z tą błogą pewnością, że ona go odczuje, że go nie wyszydzi, że ją nie zdziwią pragnienia jego, a ideały nie będą uznane za utopijne. I dlatego było mu dobrze w puszczy, pociągała go swą potęgą, czerpał z niej wszystko co do zasilenia ducha potrzebne. Kochał naturę, a natura tym, którzy ją miłują i rozumieją odkrywa swe tajnie mistyczne. On nietylko znał fizjonomję boru, łąk, stepów, pól, polanek, wąwozów, lecz znał ich psychologię. Każde drzewo poszczególnie inną zawierało myśl, każde było własną istotą, jednostką duchową. Porównywał pustelnik te drzewa rodzinnej ziemi, do drzew egzotycznych, widzianych w różnych krajach. Tamte były i piękniejsze i pożyteczniejsze, ale te o ileż droższe. Tamte znał gruntownie, te
Strona:Helena Mniszek - Pustelnik.djvu/88
Ta strona została przepisana.