by dostrzedz to, co nawołuje, co prosi o reformy i opiekę. Na księżnę czekają czyny, przedewszystkiem w Jarowie, potem te wielkie przyjdą same, siłą dążności ku coraz szerszym zakresom.
— W Jarowie?... A cóż jest już do zrobienia w Jarowie?...
Pustelnik zapalił się.
— Ogromnie dużo, droga księżno, ale nie w pałacu, parku i całej rezydencji, tam wszystko skończone. Trzeba wniknąć poza luksus waszej sadyby, trzeba uświadomić sobie, czy tam, za kulisami głównej sceny, jest dobrze, ładnie, miło. Czy tam... wszystko skończone?... Czy ci, co dla was pracują, mają względne wygody, dobrobyt i czy sięgają ku nim bodaj małe odbrzaski góry złota, będącej w waszem posiadaniu. Czy mogą być dumni, szczęśliwi, że pracują u was i dla was, że służą w Jarowie. To wielkie słowo, księżno, ono powinno zamykać w sobie ogólną świetność, nie jeno pałacową, ono powinno być wyrazem ogólnego szczęścia, dobrobytu fizycznego i duchowego. Tymczasem... hm... ot... ot...
— Proszę, niech profesor mówi, wiele się już domyślam, — zaszemrały ciche słowa.
— Tymczasem w Jarowie brak tego wszystkiego, co spełnione byłoby wielkim nawet czynem. Rzesze waszej służby nie mają szkoły, nie mają szpitala, nie mają lekarza, nie mają kościoła, a wszystko to jest odległe o setki wiorst. Gorzej... w stajniach pałacowych lepsze są warunki, niż w mieszkaniach służby folwarczej. Księżna nigdy zapewne nie wejrzała w te sprawy, drobne na pozór, a tak ważne. Ich mieszkania ciasne, to kupy brudu wilgoci i nędzy. Wieś tonie w błocie, środkiem wsi w słotę przejść niepodobna, A w rezydencji nawet asfaltem wylane śmietniki. Konie stoią przy porcelanowych i marmurowych żłobach, a robotnicy, ci na niższych stopniach służbowych i chłopi z waszej wsi mieszkają w napół zgniłych domach, śpią na
Strona:Helena Mniszek - Pustelnik.djvu/99
Ta strona została przepisana.