Strona:Helena Mniszek - Sfinks.djvu/111

Ta strona została przepisana.
VIII.

Słowa pana Jacka widocznie nie przeszły bez echa, bo w dwa dni potem oznajmił mu Mgławicz:
— Najważniejszym dla mnie argumentem jest argument doświadczenia. Pracą swą przekonał mnie pan więcej, niż wywodami i dlatego widzę, że istotnie personel sekretarjatu należy zmniejszyć. Od jutra pozostaje pan sam na swojem stanowisku.
Pan Jacek skłonił się milcząco, ale w duchu był dumny, że powoli zaczął zjednywać sobie ekscelencję.
Spadł teraz na niego ogrom pracy i odpowiedzialności, więc całymi dniami przesiadywał przy biurku, zapominając często o zwykłym codziennym odpoczynku. Postanowił dzielnie wytrwać na stanowisku, a w miarę, jak wzrastała praca, czuł w sobie większą energję i zapał. Zaczął poważnie wtajemniczać się w program działalności Mgławicza, odgrywając w niej rolę sekretarza. Rychło spostrzegł, że jego prostolinijna natura gubiła się w labiryncie polityki i zatracała w załomach krętych a ciemnych korytarzy. Zwrócił na to uwagę i Mgławicz. Szczery sąd pana Jacka o wszystkiem trochę go nerwował i niepokoił. Nie chcąc jednak utracić w panu Jacku inteligentnego pracownika oraz mając na względzie niebezpieczeństwo