Strona:Helena Mniszek - Sfinks.djvu/114

Ta strona została przepisana.

wanie państw od zamierzchłych początków kultury i upadek tronów, które władały połową świata... Myśliciele greccy utrzymywali, że celem istnienia państwa jest dobro jego obywateli. Platon określił to dobro jako harmonję współżycia jednostek i społeczeństw przez zachowanie wśród nich sprawiedliwości, wytwarzającej pokój i zgodę. Arystoteles, stojąc na gruncie bardziej realnym, mówił, że celem państwa jest dobro większości obywateli. Myśli te krzewili późniejsi filozofowie. Na takich pojęciach zasadzali wykształcenie narodu, a mimo to Grecja runęła. Sfinks patrzał i śmiał się tak, jak dzisiaj. Powstawał Rzym, pełen blasku i potęgi. Rzymianie, nie określając celu państwowego praktycznie, dążyli jednak do wytworzenia ładu. Rzym był najpotężniejszem państwem. Za czasów Cezarów obejmował cały świat, orbis terrorum. Sfinks widział i drugą wojnę punicką, po której Rzym osiągnął najwyższy stopień potęgi, gdyż stworzył wzorową organizację wewnętrzną i ład społeczny. Sfinks patrzał na to i uśmiechał się tak samo, bo nadszedł moment, że zginęła Roma. Za dużo było w niej pychy, za dużo wielkich haseł, nie popartych praktycznym czynem. W przekonaniu swojem Roma osiągnęła najwyższy szczyt, a zatem, gdy zabrakło horyzontów górnych, zapatrzyła się w otchłań własnej świetności — i runęła w tę przepaść, grzebiącą zawsze każdą potęgę i narody najmocarniejsze, o ile nie służą one jakimś wyższym ideałom i celom wspólnym dla całego państwa. Sfinks patrzał i śmiał się. I na Napoleona wyrosłego z kaprala, gdy, władca prawie pół Europy, koronę cesarską na głowę wkładał, Sfinks patrzał i śmiał się. Śmiał się i wtedy, gdy wielki wygnaniec konał z tęsknoty i nudy na wyspie, wśród skał w Longwood. I rozbiory Polski Sfinks widział, szydząc z pychy jej zaborców, bo