Strona:Helena Mniszek - Sfinks.djvu/136

Ta strona została przepisana.

załatwiania spraw przez swego szefa i nie wahał się protestować gorąco, używając swego wpływu na ekscelencję. Sucha odmowa i niewzruszona postawa Mgławicza nie zrażała go, przeciwnie, trwał w przekonaniu, że i jego słowo kiedyś zwycięży.
Tymczasem zatargi następowały pomiędzy nimi coraz częstsze i gwałtowniejsze. Mgławicz nie lubił czujnego oka swego sekretarza i odwagi jego słowa. Pan Jacek zaś widział, że ekscelencja stanął na niebezpiecznym szczycie, powrót jest już trudny, grożący runięciem w otchłań własnej ambicji. Walka pomiędzy nimi trwała uparta, aż wreszcie przeszła z gabinetu ekscelencji na szeroki teren jego działalności. Wpływ sekretarza nieznaczny a jednak wyraźny, spostrzeżono w kołach otaczających Mgławicza i — zapadł wyrok tajny, którego mocą należało jaknajrychlej pana Jacka odsunąć. Pan Jacek czuł dokoła siebie atmosferę wrogą, wiedział o intrygach, knowanych przeciwko niemu, widział niekiedy gwałtowną niechęć Mgławicza, jednakże taktem swoim i powagą zwalczał grożące mu niebezpieczeństwa, a nieustraszonym wzrokiem bystro patrzył na sprawy i coraz nowe wykrywał tajemnice. Posiadał z natury duży zmysł przeczuciowy. Po wielokrotnych odkryciach pobudzał go do żywotności, i — doszedł do wyników nadzwyczajnych, Optymizm dawny zamierał w nim jak kwiat subtelny w zatęchłej piwnicy, więc pan Jacek chuchał nań z gorącem pragnieniem zatrzymania go przy życiu. Ale spostrzegał ze smutkiem, że to już na nic, pesymizm brał górę, rozkwitał, bo zasilały go potężne soki życiodajne, krążące dokoła obficie.
Pewnego razu odwiedził pana Jacka Ezop — Jerzejski. Radość była obopólna. Ezopa zaciekawiło bardzo sta-