Strona:Helena Mniszek - Sfinks.djvu/151

Ta strona została przepisana.

miesięcznej pracy w gabinecie Mgławicza. Dopomógł mu trochę Ezop, zainteresowany bardzo działalnością kolegi.
Broszury żadna firma księgarska wydać nie chciała: za wiele było w niej prawdy, podawanej bez ogródek. Pan Jacek badał wszelkie gałęzie i sfery, bezstronnie wykazywał partyjność grup naczelnych i panujący tam snobizm a nawet burżujskie zakusy, przy wręcz przeciwnych ideałach, jakoby zasadniczych. Marazm i bierność władzy przystosowywał do ogólnej ślepoty w społeczeństwie, będącej już niemal epidemją. Piętnował paskarstwo rozwielmożnione bezkarnie tak na bruku Warszawy, jak i na prowincji, nie tylko wśród chłopów, lecz i pośród wielu obywateli-obszarników. Sybarytyzm ludzi bogatych, zapatrzenie się sobkowskie we własne interesy bez duchowego odczucia interesów ogólno-narodowych — stawiał, jako przyczynę nieufności do sfer kierowniczych, bo one rozczarowują, wytwarzając zbyt duży rozdział pomiędzy hasłami a czynami. Forytowanie swoich sojuszników i sympatyków, wyróżnianie ich znamienne, wzbudza niewiarę i podejrzenie, że chodzi tu głównie o cele osobiste. Pan Jacek zbadał także i wyraził w swej książce przykre stosunki na wsi pomiędzy ludem a obywatelami, którzy są trapieni przez związki robotnicze, żądające często nadmiernie od właścicieli. Zły, bolszewizmem podszyty, nastrój służby dworskiej, częste strajki, ciąganie obywateli po sądach rozjemczych, brutalność tak robotników, jak i delegatów, a przytem kradzieże, będące powszednim chlebem robotników wiejskich i służby, niesumienność rzemieślników, nadmierne żądanie płac a mała wydajność pracy wytworzyła wzajemną niechęć i ciągle zatargi. Dysproporcja wynagrodzenia robotników i pracy fizycznej z bezprzykładnem niedocenianiem inteligencji, wywołało