Strona:Helena Mniszek - Sfinks.djvu/153

Ta strona została przepisana.

rzeczowych nikt się z karmazynów nie porywa, oprócz tych kilku, którzy w kraju i w Paryżu reprezentują mniej lub więcej udolnie niedorosły jeszcze do swoich przeznaczeń intelekt państwa polskiego.“
Broszurę swoją zatytułowaną „Polska w odmęcie“ Sybirak kończył słowami napomnienia i nadzieją:
„Już wielki czas, aby iść silnym chodem naprzód i powstawać, już za długo trwa ospałość o świcie naszego dnia. Obyśmy wschodu słońca nie przespali, bo wówczas nie złote południe, ale ponury wieczór nas czeka. Trzeba wzlatywać, my zaś upadamy, trzeba się odradzać a my gnuśniejemy, trzeba pracować cicho i skromnie, my przeciwnie za głośno gardłujemy, lubując się we wrzaskliwych hasłach bez treści, przy zaniku duchowości i moralności, przeto zwycięztwo swej złotej bramy tryumfalnej przed nami jeszcze nie otwiera. Jeszcze te błogosławione wierzeje zamknięte szczelnie dla nas. Nie umiemy zasłużyć sobie na ich otwarcie. Bezmyślne, hałaśliwe kołatanie do niczego nie doprowadzi. Młodzież polska, gdy się kształcić będzie i Boga z serca nie wyrzuci — wskrzesi Jej ducha, ducha Polski. Ach... gdyby Polska nasza stać się mogła wyrazicielką jakiej wielkiej myśli dziejowej, o czem marzyli wieszczowie nasi. Gdybyśmy choć za dni naszego żywota widzieli, że wstępujemy w okres samowiedzy ogólno-narodowej, żebyśmy zrozumieli, że byt narodowy jest niezbędną koniecznością, jak ziemia dla kwiatu, jeżeli ten kwiat ma zajaśnieć blaskiem tęczy! Te sto lat niewoli tyle pięknych myśli na ten temat wydało, tyle tęsknot, że cud się stanie i Polska będzie zbawicielem narodu. Oto przyszła rzeczywistość naszego odrodzenia i co widzimy?.. jak chwasty narodowego egoizmu, partyjności, a przedewszystkiem i tak często podłości, głuszą