wlewać, nadziei nie gubić, Bogu cześć, djabła za kitą i... uszy do góry. Niewiasty szanować, ale niewiasty uczciwe, bo niewiasta i dzieci, to przyszłość naszego narodu i naszego Państwa...
Pan Jacek pisał do Strzemskiej o swojem ustąpieniu z gabinetu Mgławicza, lecz całej istoty jego działalności nie wyjawił. Halina była dla niego zawsze zagadką i nie chciał jej wyjaśnienia. Pragnął ją zachować w tych mgłach przezroczych, raczej w otoczeniu tajemnicy, dla niego osobiście trochę mistycznej, niż obok Mgławicza, co zdawało mu się profanacją. O ile psychikę Mgławicza względem Strzemskiej zbadał bez trudu, o tyle z niej nic wysądować nie mógł. Fotografje jej z wielkim nakładem uporu wycofał od ekscelencji, lecz zupełnie niechcący dowiedział się, że były dawane do odbitki w powiększeniu. Napisał o tem do Strzemskiej w formie swobodnej, bez komentarzy, na co ona nie zareagowała ani słowem. Pan Jacek powiedział sobie znowu:
— Albo ją to nic nie obchodzi i machnęła ręką, albo... wzruszyło.
Na ostatnie przypuszczenie owładnęło nim nieokreślone uczucie żalu.
Zaczął się karnawał. Stolica szalała, pomimo wzmożonej drożyzny. Kobiety prześcigały się w strojach, illustrujących dosadnie poziom intelektualny i etyczny.
Młodzież bawiła się hucznie i bardzo kosztownie: zdawało się, że to czasy normalne, że to złoty wiek w państwie.
Pan Jacek patrzał na to wszystko, słyszał o skandalach na tle erotycznem w sferach jakoby najkulturalniejszych, widział szantaże, zbrodnie, cynizm bezczelny, kradzieże na małą i wielką miarę, u małych i wielkich, —
Strona:Helena Mniszek - Sfinks.djvu/156
Ta strona została przepisana.