lodji słów błogich, pieściwych. Zaledwo dosłyszalnym, szmerem ust drżących powtarzał:
— Drogie, kochane Podlasie... Polska...
Rzewny głos Haliny zaszemrał znowu:
— I są na Podlasiu wioski ciche, jak sady umajone w kwitnące wiśnie, gdzie w ogródku przy chacie błękitnieją lnu grzędy, pachną lipy i stoją szeregi uli, miodu i rojów pełne, gdzie wśród wiejskich strzech bieleją ściany kościoła a z wieży sygnaturka na Anioł Pański dzwoni. Gdzie wieczorem słychać porykiwania krów, wracających z pastwiska, bek owiec i głośne gęganie gęsich stad, które pędzi pastuszek, wygrywając na fujarce. A w każde święto, w każdą niedzielę drogi polne i miedze zakwitają kolorami kraśnych chust i wełniaków, to kobiety dążą do kościoła, by złożyć Stwórcy wszechrzeczy i wszechświatów modlitwę dusz prostaczych, serc miłujących. A w maju o wieczornych zorzach, w każdej wsi pod ukwieconą kapliczką lub krzyżem, gromadka ludzi śpiewa pobożnie: „Zdrowaś Marja, Boga Rodzico“...
Pan Jacek skulił się jakoś w sobie, spuścił głowę bardziej na piersi i oczy zakrył dłonią.
— Och, Boże, Boże i ja to wszystko będę znowu widział...
...I są na Podlasiu krzyże na rozstajach, wśród wierzb rosochatych, samotne, ciche krzyże, przez lud uciśniony wzniesione potajemnie, często w nocy, bo były czasy krwawe, że krzyże obalano, że lud krew swoją za wiarę przelewał, lecz krzyże przetrwały. Rozpościerają ramiona szeroko wśród pól złotych, błękitem chabrów usianych i — w chabry je stroi lud wierny. Przeszły burze i gromy i nawałnice. A one stoją, bo lud nasz wierzy szczerze, głęboko w mistyczny symbol odrodzenia.
Strona:Helena Mniszek - Sfinks.djvu/16
Ta strona została przepisana.