jów, olszyn nad Krzną. Strzemską widział na olbrzymich wodach oceanu Indyjskiego. Stoi oto na pokładzie parowca, kominy kurzą słupami czarnego dymu. Dokoła odmęty zielono-stalowe, rozpalone zda się do białości w pożodze słonecznej, zbufowane przepychem pian. Dokoła roztocz złoto-błękitna i srebrna, dokoła przestrzeń, bezmiar wód.
Strzemską czyta list od niego, czyta z zajęciem, ale czy się nim przejmie, czy go usłucha, czy wróci?.. Jaki ją tam czar trzyma i czy on ją przykuje, czy się z pod niego nie ocknie?.. Wydało się panu Jackowi, że widzi Strzemską na falach, ale jednocześnie jakby pod Sfinksem, który również unosi się i opada na olbrzymich górach wód. Strzemską stoi zapatrzona w twarz ni to kamienną opoki, ni to z wód i piany złożoną, a w oddali, na krańcu oceanu, jakieś gmachy płyną, czy stoją, jakieś twierdze-kolosy. Czy to piramidy, czy olbrzymie czarne skały na morzu. Ona zapatrzona w tamtą stronę jak w oczarowaniu, w ekstazie. Gmachy się zbliżają, zaciemniają horyzont swoją potęgą, tylko biała postać Strzemskiej widna wyraźnie: Co to?.. ona pochyla się naprzód coś rzuca białego w morze, jakby do stóp płynącej potęgi. Ach, nie, to ona sama rzuca się w odmęt sino-srebrny pienisty, jej biała postać tonie w falach, tonie u stóp tej jakiejś tajemnej mocy jak biały kwiat. Wicher straszny uderzył w morze i wszystko pokrył tumanem, zawieją wód, dymów, czernią otchłani.
Pan Jacek wzdrygnął się, przetarł oczy.
— Mary... wizje — wyszeptał rozdygotanemu wargami. — Co się tam z nią dzieje?..
Uczuł niepokój w sercu. List do Strzemskiej wysłał i ciągle jego myśl trwożna biegła w stronę, gdzie ona i jej tajemnica.
Strona:Helena Mniszek - Sfinks.djvu/170
Ta strona została przepisana.