Strona:Helena Mniszek - Sfinks.djvu/185

Ta strona została przepisana.

Strzemska wyjaśniła angielce, dodając, że stamtąd pochodzi, że ta noc gwieździsta, tajemna napawa ją tęsknotą do kraju rodzinnego. Zaczęła opowiadać lady o Podlasiu, ale tamta przerwała.
— Wy, Polacy, zawsze tęsknicie, macie w sobie wyłączni nerw tęsknoty. To męczący taki nerw. Wasz romantyzm nie daje wam chyba szczęścia. Jest to jakby ciągłe pożądanie bez zadowolenia. A nawet...
Lady umilkła.
— Proszę, niech pani dokończy — rzekła Strzemska.
— Nawet, gdy osiągniecie cel swego pożądania, nie umiecie go ocenić i tęsknota wasza budzi się nanowo.
— To dowodzi, że tkwi w naturze naszej nieskończony ideał piękna, ku któremu dążymy stale i zawsze mamy niedość tego, co zdobędziemy.
— Ja to nazywam inaczej: nie ideałem piękna, lecz brakiem praktycznego zmysłu. To cecha wasza, zdaje mi się, ogólno narodowa.
— No, nie, obecnie są wśród nas i ludzie praktyczni, — rzekła Strzemska w zamyśleniu.
— Powiedziała to pani ze szczególnym akcentem.
— Bo ci praktyczni u nas nie zasługują w pojęciu istotnego ideału na... uznanie... Jest to praktyczność snobów nie zaś ludzi, dążących ku ideałowi, by go osiągnąć w praktycznym czynie.
— Zauważyłam już przedtem, że pani kocha swój kraj.
— Chyba to zupełnie naturalne.
— A jednak odnosi się pani do tego kraju krytycznie.
— Nie do kraju, lecz do ludzi dzisiejszych — to różnica. Zresztą można odczuwać bardzo gorąco miłość