Strona:Helena Mniszek - Sfinks.djvu/210

Ta strona została przepisana.

— Cała sanskrycka filozofja pańska i wszystkie magje braminów waszych i hypnotyzmy fakirów, nie byłyby zdolne stworzyć dla mnie większego szczęścia nad spełnienie marzeń moich, nad osiągnięcie ideału tęsknoty.
Hindus wyprostował się dumnie. Był zawiedziony.
— A, jeśli tak... to jest również ponad możność moją.
Strzemska zmieniła temat rozmowy. Po lunchu, ponieważ wicher się wzmógł i bałwany zbytnio opluwały statek, Halina zamknęła się w swojej kabinie i odpieczętowała list pana Jacka. Półleżąc w wygodnym fotelu, czytała:
„Droga Pani. Chcę się oderwać od szarej rzeczywistości i pędzę wyobraźnią na południo wschód, gdzie Pani przebywa, gdzieś na falach oceanu, lub wśród cudów indyjskiej przyrody. Szczęśliwa Pani! Okrzyk ten uświadomi Ją co do obecnej psychologii... Jestem w kraju, ale jakże go sobie inaczej wyobrażałem, gdzież są moje marzenia i sny?. Wojna zostawiła ślady swoje krwawe na całem społeczeństwie, piętno to, wybite brutalnym obuchem deprawacji. Jakaż zmiana w ludziach przeokropna! Czyż to są ludzie wolnego kraju, ludzie, wyzbyci oków niewoli, których duch już wyzwolony bujać powinien lotem orlim pod najwznioślejszymi szczytami ideału! Ten duch polski zda się był nieśmiertelny, za niego ginęło tysiące serc młodych, zapalnych, tak opanowanych ideą, że niemal opętanych przez nią. Ten duch polski wszak żył, dążył do chwili wyzwolenia i oczekiwał bohatersko na tę chwilę wielką. A oto nadeszła i... gdzież jest nasz duch?.. Wyzwolony, wolny, zatem potężny... Gdzież on jest?.. Ach, pani droga, jakże smutno, bo szukam go napróżno! Pamiętam Twoje milczenie, Pani, pod