Strona:Helena Mniszek - Sfinks.djvu/211

Ta strona została przepisana.

Sfinksem. Milczałaś, a jam śnił o Polsce. Milczałaś słusznie, bo snów się nie przerywa, gdy są zbyt cudne... Wielkim wizjonerem był Wyspiański, którego zaledwo po powrocie do kraju czytałem u Ezopa Jerzejskiego. „Wesele“ (dar Pani) to doba obecna. Ach, jakże boleśnie sprawdziło się „Wesele“ i trwa nadal! Jesteśmy właśnie w momencie tańca. Chochoł nam gra, chochoł słomiany na patykach, a my tańczymy, jak obłąkani, jak senni, bo jakiś dur spadł na nas, dur zaślepienia, głuchoty duchowej... „Rozpion się nad nami Los“ lecz „lęk i strach nas nie wzioń“, bo nie usłyszeliśmy głosu ducha: A Chochoł mówi do Jaśka: „Powyjmuj im kosy z rąk, poodpasuj szable z pęt, zaraz ich odejdzie smęt, na czołach im kółka zrób, skrzypki im do ręki daj, ja muzykę zacznę sam: tęgo gram, tęgo gram...“ My już tańczymy we śnie jakiegoś duru, obyż nam kos z ręk nie wyjęto i obyż nam nie „roześmiano się w nos“, wedle zachęty Chochola, bo „już chwytajom się w tan, już nie czujemy ran, zniknął czar.“ Ale Chochoł mówi: „to drugi czar“, czar snu jakby somnambulicznego, w którym łatwo ojczyznę zgubić, jak Jasiek zgubił złoty róg, bo szukał czapki z pawich piór. „Czapkę wicher niesie, róg huka po lesie, zostanie się ino sznur... “ A tymczasem „nas chyciło jakieś spanie“ w tanecznym kręgu przy muzyce Chochoła. A tu „pieje kur, ha, pieje kur“ — czyż z nas nikt go nie słyszy!..
O, Pani droga, jak beznadziejnie smutno w Polsce, bo takie mgły gęste omotały społeczeństwo, że znikło w tym tumanie wszystko, co było piękne, święte, drogie dla Polaka. Giniemy, Pani, duchowo i to już nie pesymizm, lecz prawda. Ratunku! woła Polska do swych synów, ale oni... tańczą we śnie, zahypnotyzowani muzyką Chochoła...