Strona:Helena Mniszek - Sfinks.djvu/24

Ta strona została przepisana.

Przecie społeczeństwo nasze po ogniowej próbie niewoli inne jest i nowe. Dobro kraju jest w ręku wszystkich. Nasze ziemiaństwo i chłopi także to rozumieją, przeczuwam, że pracują intenzywnie, żą dążą wszystkiemi siłami do ustalenia opinji narodu naszego, do podniesienia jego kultury duchowej i finansowej mocy, nie zaś tylko własnego wzbogacenia się... Pani znowu milczy... a ta bestja kamienna w poświacie księżyca jak się oto śmieje... Tak mi czegoś ciężko, jakieś zgrzyty słyszę, a takbym chciał... tak gorąco pragnę, by moje... marzenia...
Zamyślił się i znowu mówił z zapałem:
— A wieś. Ogólnie biorąc, wieś, obywatelstwo i stan kmiecy, wszak to potęga kraju, idą zapewne ręka w rękę z obopólną w siebie wiarą, ufnością, że jeden cel ich prowadzi, jedne kierują nimi ideały.
Halina podniosła głowę.
— Pan wierzy w ideały chłopa?
— Wierzę w ideał polskości, który tkwi w każdym polaku, a teraz, gdy niewola skończona, ideały te, wzmocnione silnie spoidłem wielkiej idei, dać muszą wielkie rezultaty.
— Co pan nazywa wielką ideą?
— Pracę dla kraju ogólną, spokój, dążenie do ładu i... myśl zasadniczą, by Polska stanęła na szczycie potęgi.
— Takiej idei chce pan od chłopa teraz, w obecnem stadjum?..
— Boże mój, jak pani na mnie dziwnie patrzy! Ja taką ideę chcę widzieć u wszystkich, kto mieszka na ziemi naszej i zwie się polakiem, chcę, aby wszyscy byli godni tej nazwy, począwszy od arystokracji, ziemiaństwa, duchowieństwa i kobiety polskiej, a skończywszy na proletarjacie miejskim i na chłopach. Wszyscy, bo to dopiero