Strona:Helena Mniszek - Sfinks.djvu/25

Ta strona została przepisana.

siła. Wpływ duchowieństwa i wpływ kobiety — to natchnienie duchowe kraju, patrycjat rodowy i szlachta ziemiańska — to jego puklerz i mężny Kord, chłopi — to jego gleba. Tak, pani droga.
Strzemska siedziała cicho zasłuchana, jakby zapatrzona w wizję, którą starzec odtwarzał.
— Kobietę, polkę, widzę w dostojnej aureoli wychowawczyni nowych pokoleń; czystą, daleką od światowego zepsucia, czynną bojowniczkę, nie schlebiającą pajacowi mody, nie szukającą tanich hołdów, flirtów i romansów, ale godną hołdu i czci własnej ojczyzny. Godną podziwu innych narodów, nie ułomną i spaczoną, przenerwowaną dekadentkę, ale białą o jasnem czole i prawej duszy, silną duchem i wolą, obowiązkową i wielkoduszną obywatelkę kraju — polką.
Twarz pana Jacka była natchniona, w oczach gorzały mu dziwne płomienie, pierś dyszała nierówno i szybko. Porwał Halinę za rękę.
— Prawda, pani, że tak jest, prawda, że takie są obecnie wszystkie kobiety polki w wolnej ojczyźnie, że takie jest całe społeczeństwo, wszystkie warstwy?
Halina siedziała blada ze spuszczonemi oczami i głową zwieszoną na piersi. Ból jakiś i wstyd i cień goryczy błąkał się w jej rysach zastygłych. Milczała.
— Na Boga! niech się pani nareszcie ocknie z te zadumy swojej, niech mi pani odpowie.
Czy tak jest?..
Oczy Haliny uniosły się i spoczęły na twarzy Sfinksa. Pan Jacek rzucił wzrokiem w tym samym kierunku i nagle zakrył twarz dłonią z bolesnym okrzykiem przerażenia.