Strona:Helena Mniszek - Sfinks.djvu/256

Ta strona została przepisana.

— Znowu? Znowu... on... Wizja to czy jawa?.. czego on mnie tak prześladuje sobą?
Pan Jacek stał wyniosły, żywy. Patrzał na niego głębiami swych siwych zagadkowych oczu. Zwiędłe usta uśmiechają się blado... Wyciąga suchą kościstą dłoń...
Mgławicz zerwał się z otomany przerażony.
Pan Jacek stał przed nim naprawdę.