Strona:Helena Mniszek - Sfinks.djvu/264

Ta strona została przepisana.

Wtem dwie ciemne postacie stanęły przed nim, zagradzając mu drogę...
Pan Jacek szarpnął się, ale szare mury śpiącej dzielnicy nie powtórzyły echa stłumionych, kategorycznych słów i głosu gorącego protestu, wydzierającego się z zakneblowanych ust starca.
Tylko mrok nocy pochłonął w sobie trzy ludzkie cienie, dążące szybko, ukradkiem, popod murami w stronę wielkich, zwalistych obwarowań nad rzeką.