Strona:Helena Mniszek - Sfinks.djvu/268

Ta strona została przepisana.

Zaledwie stanął w progu, gdy pisarz gminny wybiegł do niego z tajemniczą miną i oznajmił, że jest dla niego list z Kairu.
Ezop chwycił skwapliwie kopertę, ale nie śpiesząc się, wyszedł z izby i skierował się napowrót w olszyny.
Wiedział, że list pochodzi od Strzemskiej i tymbardziej zdziwiło go to nagłe przypomnienie sobie starego przyjaciela.
Zasiadłszy pod olchą, zaczął czytać uważnie, a w miarę jak pochłaniał słowa, przejmowało go jakieś nieokreślone przerażenie.
List był krótki, nerwowy. Halina wyrażała obawę o pana Jacka, nie wiedząc, co porabia, co się z nim dzieje. Polecała Ezopowi, aby dowiedział się koniecznie, gdzie pan Jacek przebywa i dlaczego nie podał nowego adresu swego zamieszkania. Pod dawnym adresem napewno go niema, bo nie odpowiada zupełnie na listy, Halina pisała, że miewa co do Jacka niedobre przeczucie, że ma wrażenie, jakby mu co złego groziło, że go widuje w halucynacjach, że wreszcie wysłała już list do Mgławicza i radzi Ezopowi, aby się udał do Warszawy na wywiady.
Wyraźny lęk, którym był przeniknięty list Strzemskiej, udzielił się Jerzejskiemu i podniecił go. Ezop opuścił szybko olszyny, trawiony jakimś niepokojem, biegł prawie do domu.
— Dlaczego ukazałeś mi się tu, stary druhu, i dlaczego z nią, z tą umarłą?.. i co się z tobą znowu dzieje? — pytał w duchu, przygnębiony do reszty zbiegiem własnych wrażeń i przeczuciami Strzemskiej.
Zdecydował się jechać natychmiast i na drugi dzień był już w Warszawie.