Strona:Helena Mniszek - Sfinks.djvu/271

Ta strona została przepisana.

było moje zdumienie, gdym w autorze poznał starego zesłańca z Syberji, który cierpiał za sprawę Polski. On nam przyniósł ducha naszego z czasów, gdy był silny, choć okuty i dławiony. Pozostał młody, pełen idei i miłości dla ojczyzny, miłości altruistycznej. Serca, w których taka miłość gorzała, umierały w kazamatach i wśród śniegów Sybiru. On wrócił nie złamany, niespożyty latami i męką. Wrócił do Wolnej Polski, by cierpieć za Nią po raz wtóry... Poznałem go niedawno. Z wielkim trudem odszukałem go wśród robotników nad Wisłą. Pracował na chleb w pocie czoła. Przymierał z głodu. Był chory. Nędza szła już za nim, jak straszne przeznaczenie. Był dumny. Nie chciał nic ode mnie, od nas, bo koledzy moi, przyjaciele chcieli go ratować. Pokochałem tego starca, wiedział o tem, więc tyle tylko wymogłem na nim, że przeniósł się z chaty rybaka na Powiślu do mieszkania, które wynalazłem mu na Starem Mieście. Pragnęliśmy go leczyć, był naszym ukochanym nauczycielem duchowym. Tam u niego, na strychu, zbieraliśmy się — koledzy i koleżanki, by go słuchać, by z nim razem wierzyć i kochać... Tak powstało nasze Stowarzyszenie Twórców przyszłej Polski...
Student umilkł nagle. Spojrzał na Mgławicza. Tam ten siedział blady, zmieniony, z oczami, wbitemi w dywan na podłodze. Zaciśnięte jego usta wyrażały ból niezmierny. Młot-Staliński, patrząc na złamaną postać Mgławicza, rzekł z siłą wewnętrznego przekonania.
— My, młodzi, pójdziemy śladem jego ducha, pójdziemy tam, dokąd on nam iść rozkazuje...
Zapadło głuche milczenie.
Nagle student wstał i spytał:
— Więc pan nie może mnie objaśnić, gdzie jest pan Jacek j co się z nim dzieje od onegdajszego wieczoru.