polsku okropnie, pisał jeszcze gorzej i uważał się za ofiarę losu. Pretensjonalność jego i wybujałe zdolności erotyczne stały się główną treścią jego bytu, szkoła zaś była złem koniecznem, dającem wprawdzie mieszkanie i utrzymanie, bez czego nawet sztuki kochania nie udawałoby się uprawiać. Z tem się pan Filip liczyć musiał, gdyż budynek szkoły i tytuł nauczyciela były mu potrzebne. Natomiast dzieci uważał za balast nieznośny i mścił się na nich przy lada okazji za swoje rzekome krzywdy. W szkole pana Filipa panował chaos i niesłychane rozprzężenie. Ponadto wyczuwało się tam wyraźnie jawne dążenia skrajne i kierunek bezwyznaniowy.
Podobnych szkół o tendencjach bezwyznaniowych pan Jacek widział jeszcze kilka, choć zauważył, że pod względem nauczania i rygoru stały daleko wyżej, niż uczelnia pana Filipa. I to go zasmuciło. Zaczął więc rozmyślać nad uzdrowotnieniem stosunków w szkolnictwie, ale rychło przekonał się, że poparcia niedozna od nikogo, bo duchowieństwo miało na szkolę wpływ pośredni i stosunkowo niewielki, ziemianie zaś oraz zagrodowcy inteligentniejsi albo usuwali się od szkoły albo też byli celowo odsuwani.
W miarę, jak pan Jacek badał rzeczy i ludzi, musiał z goryczą spostrzec głęboki i wyraźny rozłam pomiędzy chłopstwem i inteligencją. — Ujrzał przepaść pomiędzy temi warstwami nie do przebycia. Rzecznikami haseł, dzięki którym chłopi zajęli stanowisko wrogie względem ziemiaństwa, byli pan starosta i pan poseł z Zaolchniowa, chłop, Ożarczyk: Ci dwaj wynieśli się na swe stanowiska w chwili przełomowej, jedynie za sprawą własnej agitacji, a wpływ swój na masę potrafili wywrzeć w ten sposób, że rozbudzili w niej nienawiść do wszystkiego, co „pań-
Strona:Helena Mniszek - Sfinks.djvu/63
Ta strona została przepisana.