— Wobec takiej decyzji narzeczonej, trudna rola narzeczonego.
Zaturkotało, zadudniło ostro na moście nad fosą.
— Ktoś jedzie. To z Chodur.
Zbliżała się szybko tęga para siwych koni, ciągnąca wysoki szaraban. Zanim konie stanęły, wyskoczył na ganek stary Poberezki, czerwony, spocony, wymachując trzymaną gazetą. Wołał tajemniczo:
— Stoimy na progu, stoimy na progu! Już się pokazała niteczka z kłębka, wnet się rozmota, pozorek jest, tego tylko brakowało.
— Co pan mówi? nic nie rozumiemy, — wołano, witając hałaśliwie ogólnie lubianego krzykacza.
— Co?... trzepnął dłonią w gazetę — a ot co! Następca tronu austrjackiego Ferdynand d’Este, z małżonką, księżną Hohenberg — zamordowani w Sarajewie.
Pan Cezary chwycił gazetą, czytał pierwsze depesze z Sarajewa, donoszące o morderstwie arcyksiążącej pary przez Principa. Wszyscy byli pod dziwnie przykrem wrażeniem.
— Widziałam ich oboje w Wiedniu na Grabenie, — rzekła Elża. Interesowała mię ta para. Szczególny los, złączyło ich niezwykłe na tronie zwycięstwo miłości i połączył ich znowu tragizm wspólnej śmierci.
— To straszne, istotnie potworny zamach. Ale dlaczego morderstwo to nazwałeś sąsiedzie progiem, kłąbkiem i czemś tam jeszcze? — nie rozumiem, — mówił Burba.
Poberezki zaperzył się.
— Bo to próg, bo to wysupłana nitka kłębka, bo to pozór, panie mój! Czyż wy tego nie rozumiecie? pozór do... wojny! Na jej progu stoimy.
— Te, te, te, te, te! — machnął ręką Burba.
— No, dalibóg, jeśli morderstwo w Sarajewie nie jest koniem trojańskim w murach Europy, z którego brzucha wygląda chytry łeb Wilhelma, to, to ja jestem małpą i możecie mnie wypchać — wrzeszczał szlachcic, waląc się pięścią w piersi.
— Dlaczego znowu Wilhelma?... wszak zamach spełnił Serb, nie zaś Niemiec.
— A sąsiad chciałby, żeby co najmniej adjutant przyboczny kajzera. O, święta niewinności. Że intryga Hohenzollernów w tej sprawie tkwi, to pewne. Arcyksiążę d’Este był niewygodny Wilusiowi. Więc fiut! nach Walhalla. Wizyta Wilhelma u Ferdynanda w zamku Konopiszt, to był pocałunek Judasza, zamanifestowanie przyjaźni zewnętrznej, z zamachem w torbie. Czy nie mówiłem państwu, że to wizyta podejrzana? Stary Poberezio ma łeb na karku.
Zapewnienia jego zastanowiły jednakże wszystkich, zaczęła się dyskusja i wertowanie gazety, czego już Elża nie słuchała. Wymknęła się cicho do lasu cała pod wrażeniem sarajewskiej kata-
Strona:Helena Mniszek - Verte T.1.djvu/150
Ta strona została przepisana.