Strona:Helena Mniszek - Verte T.1.djvu/27

Ta strona została przepisana.
III.

W kawalerskim pokoju, na górze, Uniewicz stanął przed Tomaszem, podparł się pod boki. I patrząc na niego uważnie, i spytał:
— No... i co?..
Burba założył w tył ramiona, przyjrzał się towarzyszowi również pilnie i odrzekł krótko:
— No... i nic!
— Cóż ty na to?..
— Że wykierowała cię na kpa, nic więcej.
— Tylko mnie?..
— Zdaje się, ja byłem wstrzemięźliwszy w wytykaniu jej lat, chrypki.
— Ale to sprytna bestja, jak nas wzięła! A teraz sobie ze mnie żartuje.
Jak sądzisz, Tomku, co ona o mnie myśli?..
— Że jesteś źle wychowany.
— A w tobie odczuła salonowca, prawda?..
— Nie jestem salonowcem, lecz znam się na elementarnej grzeczności.
— Doprawdy?.. zdumiewające! Sztukę tę stosujesz z powodzeniem wobec... Karolci.
Burba, który chodził po pokoju, stanął nagle.
— Melu, czego ty odemnie chcesz?..
— Nic. Dziwię się, że nie jedziesz do Karolci. Miałeś być u niej jeszcze dziś.
— Owszem, pojadę zaraz.
— Ha, ha! w nocy? To ci Słupski wskaże drzwi.
— Bądź spokojny. Dobranoc.
Burba wyszedł z pokoju.
— Tomek, zwarjowałeś! Tomek, wracaj!!
Uniewicz wybiegł na korytarz i chwycił towarzysza za ramię.
— Nie znasz się na żartach czy co u licha? Mówiłem sobie dla kpiny, a ten zaraz traktuje to na serjo.
— Czego chcesz? jadę do Karolci, bo jej obiecałem i zamiaru nie zmienię. Ty idź spać.
Szarpnął się lekko i znikł. Uniewicz wzruszył ramionami, wrócił do mieszkania zły.
— Licho mi nadało Wspominać tę dziewkę. Pojedzie teraz, bo to już taka wściekła bestja. A byłby zapomniał, ja się nie mylę — mruczał do siebie.
Nie mógł zasnąć, myślał o Gorskiej; zżymał się na nią, to znowu chwalił ją sam przed sobą, wyszukując w niej różne zalety i wady. Wreszcie wstał, ubrał się i wyszedł cicho do stróża nocnego. Spytał o Burbę.
— Panicz pojechał konno.
— W taką zadymkę?..