Chodził, sapiąc z gniewu, i znowu stanął.
— Trzeba go ożenić. Chłop ma skończonych trzydzieści dwa lata i nie żonaty. Wstyd dla Burby. Dlatego to i humory biją mu do łba. Leśniczanki się zachciało. Wiesz co jejmość, mam dla niego żonę.
— A toż kogo?... Czyżby Emilję Gozdecką?... Cezary...
— Durneńka jesteś, Urszuleczko, ot co! Emilję!.. Zachciała.... Patrzajże! Podstarzała pannica w pretensjach, łowiąca nie męża, lecz fortunę jego. Nie dla Burby taki skwaśniały specjał. Dla niego byłaby w sam raz... Burbianka.
— Elżunia?...
— Przecie odgadłaś. A co myślisz, swoja krew i pokrewieństwo nie krępujące. A zresztą od czego Rzym. Co zaś masz przeciw Elży?...
— Nic przeciw niej nie mam, kochane dziecko, tylko, że... wdowa, o zawsze nie panna. Chciała się z Gorskim rozwodzić.
— Tere fere. słyszałaś przecie, jakie były powody.
— Ale ona Tomka nie zechce.
— A toż dlaczego?... Hę! Aha... co to było dzisiaj z tą j ej muzyką.... grała tak, jak nigdy dotąd, ale tak się zapomniała, ze aż warjowała na fortepjanie. Czy to nie było w związku ze zniknięciem Tomka?.. Bo oni się ku sobie mają, już ja widzę.
— A Karolcia?
Pan Cezary aż parsknął z gniewu.
— Ja mu dam Karolcię! i tak myślę, że Elża, gdyby chciała, toby mu tę Karolcię prędko wybiła z głowy.
Burbowie naradzali się długo i zgodnie nad sposobami ratowania syna od ślicznej leśniczanki.
Burza, wisząca nad głową Tomasza, nie wybuchnęła jednak. Pan Cezary pod wpływem żony powstrzymał się od ostrych wymówek i zarzutów względem syna, zgromił go tylko za jakieś chimery i uciekanie od gości, ale bez wytknięcia zasadniczej sprawy. Wzruszyła starego twarz Tomka; był on jak struty, z pod oka z niepokojem spoglądał na Gorską, która się także zmieniła. Rozdrażnienie swoje maskowała nadrabianym humorem, lecz niedość udatnie. Unikała trochę i Burbów i Tomka. Chodziła na samotne przechadzki tylko z Kajtusiem i olbrzymim brytanem, Murmyłą. Lubiła Pyszny Bór, mając już w nim ukochane przez siebie miejsca. Tomek śledził ją wówczas i często Elża dziwiła się, gdy po nocnej śnieżycy znajdowała rano swoje dróżki odkopane ze śniegu i wygodne do przejścia. Czasem towarzyszył jej Uniewicz, wówczas rozmawiali dużo o zagranicy, o sztuce, o literaturze i podróżach. Od pana Mela dowiedziała się Elża, że Karolcia owej pa-