Strona:Helena Mniszek - Verte T.2.djvu/114

Ta strona została przepisana.

wszystko to, co każda Polka oddać ci powinna, choćby się znalazła na przeciwnym biegunie.
Łzy uniesienia zaszkliły jej oczy, spuściła powieki i szepnęła cicho, jakby z głębi duszy własnej przemawiała do męża.
— Chcę nosić z godnością nazwisko twoje, Arti, chcę ci życie zdobić, chcę być twojej pracy osłodą. Tu, przy tobie, jest mój los, mój cel osiągnięty, mój czar, moje wszystko.
Z ust jej płynęły słowa gorące, z niezwykłą słodyczą i dumą, jaka nawiedza kobiety prawdziwie szczęśliwe.

XIV.

Kurjer paryski zbliżał się do Warszawy, wpadł w pierwsze okolice podmiejskie. W wagonach słychać było język angielski, francuski, włoski, w oknach migały mundury wojskowe. W osobnym przedziale pierwszej klasy Elża Dovencourt-Howe stała przy oknie, zapatrzona w krajobraz niemal z nabożeństwem. W oczach miała rzewność, na ustach uśmiech radosny, że oto zno wu widz ten kraj umiłowany, ku któremu unosiła ją niewypowiedziana tęsknota. Patrząc na wychylające się z mgły zimowej wieżyce i mury ukochanego grodu, wstrzymywała gwałtowne bicie serca.
Usłyszała za sobą kroki i niski barytonowy głos męski.
— Elly, dojeżdżamy, ubieraj się.
Odwróciła głowę, podniosła oczy na wysoką postać męża i padła w objęcia jego ramion.
— Arti, takam bardzo, bardzo szczęśliwa. Patrz, nasza Warszawa, serce Polski, nasza stolica. Nie szukaj patosu w moich słowach, mam duszę pełną szczerego uczucia, jakieś skrzydła mnie unoszą. Arti, ty się nie dziwisz, prawda?..
— Och no, kocham twój zapał, tak, jak kocham ciebie. Entuzjazm to wszakże nieodłączna cząstka twojej natury.
— Mój Boże, — mówiła Elża, — jakież inne były moje uczucia, gdy przed rokiem wyjeżdżałam stąd expresem berlińskim pełna bólu i trwogi o ciebie, Arti. Dziś wracam tak bardzo szczęśliwa i nie w otoczeniu wrogów, ale z tobą przedewszystkiem, jedyny.
Z zapałem zarzuciła ręce na szyję męża.
— Spokojnie, Elly, teraz jesteśmy wśród ludzi, patrz, jaki tłum na korytarzu.
Podając żonie okrycie, popatrzał na nią trochę z góry, z pod przymkniętych powiek, i dyskretnie musnął ustami jej skroń.
Stanęli w zamówionym z góry apartamencie hotelu Bristol. I tu, jak w Wadeweare, Londynie i Paryżu, Artur osypał Elżę najwyszukańszemi kwiatami.
Zachwycona, spytała go miękko, czemu to robi. On odrzekł z uczuciem:
— Elly, pragnę by upajało cię nietylko słońce naszego szczęścia, ale i wieczna wiosna.
Gdy służba wyszła, Elża podała usta mężowi.