Z nizin i pustki, z otchłani zwątpienia
W krainę marzeń wzlatam, duch skrzydlaty.
Czyny śnię wielkie i pragnę, by szczęście
Udziałem bytu mego było, wiosną życia,
By serce moje omdlałe i chore
I oczy łzami tęsknoty przyćmione
Uleczyć mogła światłość cud czyniąca...
Próżno mnie szatan, zaklęty w mą mękę
Na usta kładzie wyrazy bluźnierstwa —
Jam jednak zdolna zwalczyć ból i rozpacz
I pójść przez piekło najkrwawszych zawodów
W przestrzeń, na szczyty, gdzie słońce i gwiazdy
Królują wespół z Panem nieb i ziemi...
Boże! wzywałam Cię w modłach gorących
Lecz nie o promień łaski, miłosierdzia!
Ty wiesz, o Panie, żem dumna i pyszna
I zginać kolan w pokorze nie będę, —
Ja tylko, Boże, w obliczu Twej władzy
Szukam streszczenia swych marzeń i pragnę
Świątynię piękna, wesela i słońca
budować, wzniółszy się lotem w wyżyny...
Lecz jeśli nie znasz zagadki dusz ludzkich
I szalejący w mej piersi huragan
Nie wnika burzą do Twego królestwa, —
Sama moc znajdę w ogromie tęsknoty
I czego pragnę dokonam, osiągnę!
A, gdy mnie wieczna pochłonie toń nocy,
Zgasnę, przeminę, wiedząc, iżem żyła...
Ostatnie słowa wypowiedziała z zapałem, ale i z okropnym szlochem wewnętrznym. Upadła na trawę i łkanie rwało jej piersi, łzy gradem gorącym płynęły z oczu, głosem pełnym bólu żaliła się.
— Nic już przedemną! poza mną były marzenia, nadzieje, złudy, przedemną nic, nic, pustka okrutna i droga obowiązku, sucha, zimna, ciężka. Poza mną Artur, przedemną Tomasz. Chryste! czy wytrwam, czy zdołam wytrwać?... A moje ideały, tęsknoty, moje pragnienia? porzucę je raz na zawsze, zostanie pustka w duszy — nie, zostanie miłość dla dzieci... Tomasza, zostanie wierność dla męża, cnota niewieścia, obowiązek gospodyni domu, obywatelki, Polki, ha ha!... toż to szczytne posłannictwo czcigodne, można się zasłużyć społeczeństwu, jako matrona, cnotliwa niewiasta, działaczka. Ach, Boże, Boże, Boże!... czemuż mnie to nie porywa, czemu te zaszczyty nie mają dla mnie powabu, uroku, czemuż wieje na mnie od nich lodowy wiatr, mróz przenika na samą myśl, że ja w ten czcigodny, dostojny, praktyczny sad wejdę, że stanę się jedną płonką, rodzącą i tworzącą dla kraju. Tworzącą co?... szlachetne czyny obywatelskie i... słodkie placki z rodzynkami i... baby. Stara Burbina słynie ze swych bab, a młoda zasłynie z placków. Ha! ha! ha! Per Bacco! jak mówi Artur, przecie ja wierzę w swoją własną moc, „i czego pragnę dokonam, osięgnę” — ha! ha! spełnię obowiązki żony, matki, gospodyni, wypiekającej placki, smażącej konfitury, robiącej na drutach spencerki dla wiejskich dzieci, urządzającej wieprza con amore, „a gdy mię wieczna pochłonie toń nocy, zgasnę przeminę,