białe skrzydła gołębie, na gzymsach okien i dachu świergotały jaskółki, świecąc granatowym aksamitem piór i białym atłasem żabotów.
Wtem Elża stanęła, zdawało jej się, że w jej oknie zamajaczyła jakaś postać. Uczuła dreszcz, który się zjawia często razem z nagłym przeczuciem.
— Tomek przyjechał.
Wchodziła do domu prawie pewna, że on jest. Ujrzała w przedpokoju jego czapkę i szynel. Uczuła chłód, uderzył ją nieprzyjemnie mrok wielkiej sieni. Bez żadnego wyraźnego uczucia, głucha i bierna szła do swego pokoju. Otworzyła drzwi. Tomek Burba siedział przy jej biureczku, plecami do niej, zgarbiony, trzymając w ręku coś, czemu się przyglądał uważnie. Elża obrzuciła wzrokiem przedmioty na biurku, brakło karty, wyobrażającej popiersie mężczyzny w fantastycznej łunie światła, który rysami twarzy, wyrazem oczu i wykwintnym układem postaci przypominał Elży Artura. Górska widziała, jak ramka z kartą drży w ręku Tomasza. Zamknęła drzwi z hałasem. Tomasz obejrzał się, szybko powstał, kładąc ramkę na biurko. Elża zbliżyła się, blada, zmieniona, on także dość sztywny. Ale, gdy ujął jej ręce, zapłonął.
— Elżuśka!
Wtulił twarz w jej dłonie, całował je, pieścił, wziął ją w ramiona i przygarnął do siebie. Zaczynał się zapalać jej poddaństwem, nie rozumiejąc bierności; nagłe ochłódł, odsunął ją od siebie i wskazał na kartę. Spytał sucho:
— Kto to jest?
— Przecie widzisz, fantazja.
— I stoi na biurku w ramce.
— Lubię tę kartę, jest piękna.
— I ten typ lubisz, prawda?
— Tak.
— Typ, któremu bardzo do twarzy byłoby w... liberji, więcej niż z teką dyplomatyczną — zgrzytnął.
Elża zawrzała, lecz powściągnęła się całą mocą.
— Czy ta karta... piękna, koniecznie ma stać na twoim biurku?
— Jak chcesz.
— Może ona ci daje natchnienie, może znowu piszesz coś o... Warskim.
— Nie piszę nic.
W takim razie pozwolisz, że ją stąd zabiorę.
— Mogę ci zrobić jeszcze większą przyjemność.
Mówiąc to, Elża szybko wyjęła kartę z ramy i wolno, spokojnie podarła ją na strzępy.
Burba zarumienił się, doznał przykrego uczucia wstydu, zimna twarz Elży była dla niego wyrzutem.
Gorska zrozumiała jego milczenie, pomimo wzburzenia i obrazy pożałowała go. Zaczęła mówić o czym innym, zarzuciła go pytaniami. Tomasz był strapiony, Elża zmuszała się zwycięsko do swo-
Strona:Helena Mniszek - Verte T.2.djvu/41
Ta strona została przepisana.