Strona:Helena Mniszek - Verte T.2.djvu/57

Ta strona została przepisana.

O ile wogóle przechodzę?.. Takie typy, jakim jest mój typ mężczyzny, nie rosną wśród pospolitych zielsk ludzkich, więc spotkać je dość trudno. — Czy Artur to taki typ?
Bezwarunkowo. On mnie kocha tak, jak mężczyzna kobietę, mówi, że czaruje go moja dusza, że posiadam dlań urok nieprzeparty i t. d. i t. d. Anglik!
No, nie angielska zimna krew niekiedy przez jego źrenice przenika, zwłaszcza, gdy na mnie patrzy...
Za co on mnie kocha, co mu się we mnie podobało, temu rasowcowi, temu światowemu panu i dyplomacie?
Ja zwykła sobie Elża Gorska, z moją częstą ekscentrycznością — jak mówią, no, i z mojemi chimerami.
Dziwne są czasami drogi przeznaczeń ludzkich. Dwoje ludzi urodzonych prawie na dwu krańcach Europy, spotyka się w Vintimilli; on wraca z Riviery, ona tam jedzie. Obserwował ją z godzinę, bo „coś“ go w niej uderzyło, „coś“ mu się w niej podobało, „coś“ go ku niej pociągnęło. A że on jest człowiekiem, nie liczącym się z niczym i zupełnym panem swej woli, więc bilet paryski poszedł do kieszeni, zastąpił go bilet do Nicei i — powrócił za nią. Za mną. Czy to jest prawdopodobne... A jednak musiałam mu wierzyć i nie tylko jemu, bo i Chreptowskim, którzy mi to mówili. Widziałam go zresztą w ekspresie paryskim, potem na sali, na peronie stacyjnym i wreszcie w moim przedziale. Sprawę poznania się zręcznie przeprowadził i potem już stale był przy mnie — „Attaché“ — jak go złośliwie nazywała pani d’Ivonie, pijąc do jego dyplomacji.
Gdy rozważam ten stosunek jego do mnie, nasze rozmowy, jego wyznania, wyczuwam tę lwią siłę, jaka w nim przebija, coraz bardziej się zastanawiam, dlaczego odrzucam go, dlaczego taką karjerę życiową pomijam? Ofiarowuje mi wszakże miłość, chyba szczerą, silną, męską opiekę, nazwisko swoje, stanowisko w świecie, życie w pysznej oprawie kulturalnej, no, i duży majątek. Człowiek postępowy, wszechstronnie wykształcony, inteligent nieprzeciętny, natura potężna, żywiołowa, charakter spiżowy, wola-ogrom, wola-tytan! Wiem, że posiadam jego miłość, jego szacunek, nawet cześć, ale zawsze mi się zdaje, że głównym czynnikiem uczuć jego są zmysły. Pożąda mnie całą mocą męskich nerwów, moja odporność męczy go i gniewa, moja wola sprzeciwia się jego woli, że zaś przytym szanuje mnie istotnie, że boi się mnie spłoszyć, przeto trzyma siebie na munsztuku, skierowując energję swą do tego właśnie. Zna mnie, zna na wskroś, więc wie, że kampanji nie wygra, a pomimo to siła jakaś dziwna trzyma go przy mnie, pod moim urokiem, jak on to nazywa.
Ciekawe! Opieram się karjerze światowej i świetnej, dla mnie wprost niespodziewanej, opieram się błaganiom Artura, nakazom jego woli. Dlaczego?.. Dlaczego?., na Boga!

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .