— Że się kocham w jakimś żonatym człowieku... Cóż mnie to może obchodzić, że to mówią?.. Zależy mi tylko, aby być czystą we własnym sumieniu i duszy i to jest moją etyką zasadniczą.
— Toż wiem, hołubko, że ludzka złośliwość nie oprze się na tobie jednej, wiem nawet więcej, że ten, co najgłośniej ogaduje i lubuje się plotką na cudzej czci opartą, ten ma sam brudną duszę i najczęściej jest kocmołuchem, ścierką, w porównaniu z osobą, którą bezcześci. Mówię to z doświadczenia nietylko własnego, bo to rzecz stwierdzona, ten kto jest sam czysty, nie wynajduje plam u drugich, to bardzo prosta psychologja.
Ale wracając do was. Zaszkodziliście sobie oboje, bo i pani ostygła i w Tomku zrodziła się już nieufność. Poprzedni zapał wasz znikł dawno. „Kruty ne werty”, ale jak dwoje ludzi ma się do siebie, to i nie zwlekać.
— Czy pan zna wszystkie przysłowia polskie?..
— Ja, przysłowia? no, tak niektóre — naprzykład: „co się odwlecze, to nie uciecze“, „przyszła koza do woza”, „trafiła kosa na kamień”.
— A „trafił, jak kulą w płot” pan zna?
Poberezki zastanowił się, ale się nie zmieszał.
— Znam, hołubko, i to i jeszcze inne, a mianowicie: „kuj żelazo póki gorące“, a także „nieufaj koniowi, djabłu i kobiecie”.
— No, widzi pan.
— A widzę, że Tomek ufał swojej wybranej, choć to... zdrowy djabeł. Ne serdyś, hołubko... — Poberezki ucałował serdecznie ręce Gorskiej, śmiejąc się.
— Ja, żebym był Tomkiem, tobym się na taką cierpliwość nie zdobył, „chody babo do chaty, taj chodi”. Ale coprawda z panią...
— Na mojej psychologji można kark skręcić — dodała Elża.
— Otóż właśnie i Tomek, jeśli nie skręcił karku, to go nadwichnął.
Elża z głębokiem smutkiem w sercu patrzała w przestrzeń, myśląc o srebrnym rycerzu dzisiejszego snu.
— Tu ja jestem pokonana.
„Vous étes roi, sire, et moi je pleure.”
Odczuwszy, że Poberezki patrzy na nią, odwróciła się do niego i rzekła prędko z nerwowym śmiechem:
— I ja skręciłam kark, wie pan...
— Na Tomku?.. — spytał.
— I na swojej własnej psychologji.
Wąsal długo wiercił wzrokiem w oczach Elży, ona śmiała się.
— Hm. Dalibóg — mruknął — w pani taki coś siedzi.
— A co, jak pan myśli... pewno coś złego, chytrego, przewrotnego, prawda, może jeszcze gorzej?
— Ej, nie. Ja nie jestem z tabunu ludzi, ja jestem sobie skromny człowiek, ale mam pretensję, że człowiek, nie człowieczek,
Strona:Helena Mniszek - Verte T.2.djvu/66
Ta strona została przepisana.