— Pan jest niesłychanie sprytny — uśmiechnęła się Elża ubawiona.
— Ach, madame, ja słyszę, jak szemrze najmniejszy prądzik na dnie oceanu, ludzkie zaś uczucia odgaduję przez skórę na sto mil morskich, nie dopiero wtedy, gdy mnie już skrobią; różnię się tym od ryby.
Częste rozmowy Gorskiej z kapitanem zwracały na nią uwagę podróżnych. Nie udzielała się towarzystwu, widocznie unikając znajomości. Jej zamyślenie, wykwintny choć skromny ciemny strój, żywość i energja w całej postaci, pomimo wyraźnego smutku, a przytem wybitna, imponująca rasowość zaciekawiały mężczyzn, tymsamym niepokojąc strojne damy, chciwe własnego wpływu. Najzawziętsze nazwały ją pokutnicą, posądziły, że nosi włosiennicę pod ciemną suknią. Ale dowcipny kapitan, usłyszawszy raz taką uwagę, zmrużył chytrze siwe oczki i, kiwając koło nosa rozłożoną szeroko dłonią, mówił tajemniczo, że ta pani to miljonerka szwedzka i jedzie do Indji, gdzie ma kopalnie brylantów, że stara się o nią miljarder angielski, ale ona go nie chce, gdyż postanowiła wyjść za biednego, byle jej się podobał. Skutek plotki kapitana był nadzwyczajny, mężczyźni zaczęli nagle nadskakiwać Gorskiej na wyścigi, kobiety zaś patrzyły na nią z zawiścią, ale z szacunkiem, jaki wywołują u niektórych miljony. Kapitan bawił się wybornie, Elża zaś, zajęta swojemi myślami, nie zwracała narazie uwagi na składane jej hołdy i nagłą adorację mężczyzn. Spostrzegłszy to jednak wkrótce, spytała kapitana, co by to znaczyło, gdyż domyślała się w tym jego współudziału. Gdy francuz wyznał wreszcie całą prawdę, Gorską uderzył przedewszystkiem jeden szczegół.
— Skąd panu przyszedł na myśl anglik w zestawieniu ze mną? — zadała pytanie.
Kapitan wahał się trochę z odpowiedzią, wykręcał się, ale Elża nie ustąpiła.
— Oto widziałem panią w Neapolu, obserwującą z takim zainteresowaniem kręcących się tam anglików, jak gdyby wśród nich miała się ukazać twarz znajoma, a nawet kochana. Następnie lubi pani mówić o Anglji, oburza się nadzwyczaj, gdy coś niepochlebnego powiem o anglikach. Stąd przeczułem, że... słońce Indji może mieć zabarwienie albiońskie, nie tylko ze względów gieograficznych. Obecne zainteresowanie się pani tym szczegółem mojej intrygi podkreśla moje przeczucia. Pardon za moją niedyskrecję.
— Pan jest człowiekiem zupełnie niebezpiecznym.
— Ale nieszkodliwym. Niech pani tylko nie prostuje mojej plotki. Co pani to szkodzi, bawmy się słabością ludzką. Może pani przytem nazbierać mnóstwo obserwacji bardzo ciekawych. Zanim dopłyniemy do Suezu, opinja pani miljonów jeszcze wzrośnie na statku. Może się pani spodziewać ofert tajemnych na wielbicieli i jawnych na przedsiębiorców handlowych.
— A skąd panu przyszło nazwać mnie szwedką?
Strona:Helena Mniszek - Verte T.2.djvu/88
Ta strona została przepisana.