Strona:Helena Mniszek - Z ziemi łez i krwi.djvu/24

Ta strona została uwierzytelniona.

Rozpanoszyła się tu ochyda, rozigrał bezwstyd i potworność. Lecz nie był to jeszcze koniec zbrodni. Gdy wnętrze kościoła przedstawiało już tylko jedną ruinę, bezładną kupę ciał zbroczonych krwią, posieczonych obrazów, porozbijanych organów, połamanych ławek, lichtarzy, świec, potrzaskanych i podartych chorągwi, tłuczonego szkła z lamp i okien, gdy już ściany jeno obnarzone świeciły, wówczas... zagrały armaty.
Jęknęła ziemia z bólu i grozy.
Jęknęły mury nieszczęsnego kościoła, w który godziły łotrowskie pociski.
Jęknęli ludzie, którzy nie zdążyli jeszcze skonać, a powiązani byli jak bydlęta.
Jęknęło powietrze i niosło huk armat w dal, na łany Boże, na pola, niwy i bory, do ludzkich serc i uszów.
— Słuchaj ludu umęczony, oto nowe echo pogromu i klęski.
— Słuchaj narodzie, karmiony krwią, oto nowy topór katowski spadł na cię i zabija.
— Słuchajcie wierni echa burzonej świątyni, echa wołającego o pomstę do nieba...
— Słuchajcie wyznawcy Chrystusa — jaką miłość i jaki pokój głoszą chrześcijanie — chrześcijanom.
— Słuchaj świecie cały i drżyj w posadach swych, patrząc na hańbę katów, na bezprzykładną krzywdę, na mord ich ofiar. Ziemio płacz krwawemi łzami, bo nowe rzeki krwi męczeńskiej spłynęły na twe łono.
— Chryste! ukarz świętokradzką rękę tyrana — bo dość męki, dość zbrodni!...
Armaty grzmiały i grzmiały. Białe mury przybytku Bożego rozpadały się w gruz. Kainowy duch, Kainowy duch... wołały w tych grzmotach jakieś ponure echa. Brzmiały łkania i skargi, jęk całej ziemi, całego narodu słychać było w tem djabelskiem szczekaniu armat, w świście kul, w ło-