kaczami zawodziły tęskne opowieści do su bogince. Miodowym dźwiękiem grały na lirach roje pszczół, basowo dudniły chrabąszcze, a stada dzikich gołębi jęczały monotonnie, co raz wyżej podnosząc głos.
„I my kochamy cię
I... my ko.. cha... my... cię
I... my... ko.... cha.... my.... cię“....
Marząca bogini Wenera rozsiewała na powitanie Prozerpiny miłość w naturze. Wszystko się kochało, tęskniło. Djana urządzała dla niej bogate łowy, Neptun ubierał rzeki i stawy w piękne brylantowe łuski, marszczył toń w koronkowe desenie, narzucał na wody ciemne aksamitne płachty. Aurora dawała jej w dani seledynowo-różowe poranki, Febus — powiernik Apollina darzył ją jaskrawą kulą słońca i błękitem obłoków. W nocy oświecała ją bladolica bogini Selene. Lecz najwspanialsze widowiska sporządzał dla niej sam Jowisz. Grzmiał z armat Olimpijskich i tytaniczne hurkoty przewalał wzdłuż firmamentu, ciskał ogniste race piorunów, świecące gzygzaki i złote materje błyskawic. Zaciemniał obłoki czarno-sinemi zwojami chmur, różował je zachodem, krwawił purpurą.
Olimp ścigał się w zabawach.
I oto już przy końcu wakacji pięknej boginki, Cerera urządziła ostatnią pożegnalną ucztę.
Po spożyciu jarzyn, matka ziemi zaprosiła wszystkich bogów do swych ogrodów na wety. Febus rozsypał drabinki promieni, po nich Olimp spłynął na ziemię.
Cóż za przepych! jakie piękno!
Bogowie chodząc po ogrodach oniemieli z podziwu.
Istna przepaść owoców.
Zielenieją winnice, oblepione ciężkiemi gronami, zielone jak z chryzolitu, jak żółte bursztyny, czarne jak zlepione kulki z lawy. A wszystkie lśnią, przeświecając sokiem i pestką. Śliwy granatowo-fiołkowe w siwym meszku i zielone okrągłe ich siostry i złoto-żółte i różowe. Całe trzęsienia z śliwek. Złocą się morele, nęcą wzrok wytworne pluszowe brzoskwinie. Grad czerwonych jabłek, barwne dzbanki gruszek, i rajskie jabłuszka, jak koliberki oblepiają gałęzie, zakrywając liść.