Strona:Helena Mniszek - Zaszumiały pióra.djvu/132

Ta strona została przepisana.

wym garniturem zębów. W głębi zaś Hadesu tęskni za tobą Płomieniowładny twój małżonek.
Prozerpina posłusznie spuściła głowę.
— Idę — szepnęła z tajonym żalem.
Hermes zadowolony z poselstwa rzucił się do winnic i począł słodkie grona łapczywie objadać, tak jednak, aby nie zobaczyła Cerera.
Hermes przeczuwał, że za swe poselstwo nie dano by mu owoców.
A Cerera wpadła w rozpacz. Ziemią posypała głowę i jęła się żalić. Wszystkim bogom oblicza zaszły mgłą, lecz nic poradzić nie mogli. Małżonek upominał się o swoją żonę, Musiała iść. Tylko Jowisz, znany zdrajca szeptał na ucho Prozerpinie, aby nie słuchała męża, i z nim puściła się w podróż. Kusił ją, namawiał, obiecywał, że się zamienią w gołębie, lecz nic nie wskórał. Prozerpina chciała pozostać wierną żoną, a Junona — patronka małżeństw, pochwalała jej to gorliwie, pragnąc jednocześnie zrobić na złość Jowiszowi.
Po hucznych pożegnaniach, bogowie gremjalnie odprowadzili Prozerpinę do bram Tartaru.
Tylko Jowisz i Junona nie byli w orszaku. On został, bo mu nie wypadało odprowadzać poddanki. Junona postanowiła pilnować go, by się nie zmienił w gołębia.
Biedna Cerera przez czas podróży żółkła z zazdrości o córkę, z gniewu płonęły jej policzki, cała postać schudła i zwiędła. Złote włosy bogini posiwiały, rwała je z głowy.
Już nie była świetną panią, w wieńcu z kwiatów, zbóż wszelkich i owoców. Żal ją zgryzł, postarzała.
I oto w przyrodzie zielone liście struchlały, pożółkły, zaczęły się kurczyć. Poszarzały trawy, zmierzch wionął na ziemię. Białe włosy Cerery rozsnuły się na polach, oplątując siecią smutne rżyska.
Orszak stanął u celu. Bogowie uściskali słodką Prozerpinę i na szarych pasmach mgły unieśli się do Olimpu. Cerera nie poszła. Runęła na ziemię i jęła wyć z rozpaczy.
I oto w przyrodzie zahuczały wiatry, jęk poszedł po lasach, liść opadał hurmem. Wszystko zczerniało, zmąciło się w jeden kłąb smutku.
U bram Tartaru nastąpiło rozstanie.