Strona:Helena Mniszek - Zaszumiały pióra.djvu/151

Ta strona została przepisana.

— Nie.
Zapatrzyłem się w nią bezpamiętnie. Porywała mnie ciszą i łagodnością dziecka. Ona nie zwracała na mnie uwagi. Plotła wieniec i przemawiała do perkozów, które stały dokoła niej, jak cerbery, patrząc na mnie wrogo i groźnie.
Był to nowy, zupełnie charakterystyczny widok. Jakkolwiek mojej boginki nie uważałem już za nadprzyrodzoną istotę, lecz pomimo to miała ona w sobie coś znamiennego, co ją raczej zbliżało do bajki, niż do realności. To była dziewica, ale dziewica-myt, zawierająca w sobie samą tajemniczość, pozazmysłowość. Owiewało ją jakieś misterjum, że zdawała się nie mieć dała, tylko promień jasny, natchniony duchem. I posiadała moc dziwną w głosie, w spojrzeniu i w każdym ruchu. Tę moc wyłączną, którą przedwiekowe czarownice-syreny wabiły ludzi, wprowadzając ich na manowce, którym zdołał oprzeć się tylko Odys z Itaki.
Ona, ta moja Syrena, mała właśnie ten czar. Ale ja nie byłem nań głuchy. Nie zalepiałem swych uszu „woskiem miodnego plastru“, nie przywiązałem się do masztu. Przeciwnie, siedziałem u jej stóp, pochłaniając z chciwością urok, płynący od niej.
Rozmowa nasza swobodniejszą się stała. Pytałem ją o poranki i wieczory letnie nad stawami, pytałem o pomruk fal i szmer traw na grobli.
A ona mi mówiła radośnie, że kwiaty i trawy modlą się do Stwórcy.
— O co się modlą? — spytałem.
— O nieśmiertelność, miłość i piękno — odrzekła.
— A o czem gwarzą wody?
— Wody to są zebrane łzy ziemi; spływają z jej oczu, z jej lic do źródeł zapomnienia, szczęścia lub niedoli. Z nich tworzą się jeziora, hej! morza całe, oceany. Jedne są raźne, wesołe i piękne, bo zebrały się w nich dobre łzy — łzy, wylane ze szczęścia, łzy rozczulenia i upojenia. Ale inne jeziora bywają ponure, smutne i czarne, bo w nich są łzy ziemi zawiedzionej, łzy tęsknoty, żalu, okrutnego bólu. Och! woda w takich jeziorach jest gorzka, wiecznie jęczy i tłucze się o brzeg, bo łzy w nich palą, łzy dręczą.
Słuchałem jej słów, jakby natchnionych. Mówiła naturalnie, bez patosu, patrząc na wodę. Nie mogłem od niej oczu oderwać.