Strona:Helena Mniszek - Zaszumiały pióra.djvu/153

Ta strona została przepisana.

ziemię do płaczu zmusza, nie ma serca. I ten, przez którego ziemia plącze, nie zazna szczęścia... nigdy. Sumienie mu nie da spokoju, prędzej czy później odezwie się i zemstę zgotuje.
Groza wiała z jej słów, niby przepowiednia z wrogich ust kapłanki Pytji. Zrobiła ręką ruch okrągły, zakreślając widnokrąg stawów, i rzekła znowu:
— Oto są zbiorniki łez ziemi. Jej rozpłakane łono zrodziło te jeziora.
— Czy wszystkie jednakowo smutne?
— Och, nie! Smutny jest Wielki, Siny, Czarny, Zimorodek i Bławat; a Modry, Jutrzenka, Różany, Radosny i Miły to wesołe stawy, w których są także łzy ziemi, ale łzy wesela, nadzieji i szczęścia, wylane z powodu, że... na glebie, rozcząstkowanej przez synów, została chociaż... córka, kochająca swą ziemię i nie oderwana od niej nigdy i przez nikogo.
Patrzyłem na nią w zachwycie, tak była piękna w swym zapale, z gorejącemi oczyma i rumieńcem na twarzy.
— Tą córką jest pani — szepnąłem.
— Tak — odrzekła z prostotą.
Nagle zwróciła się w stronę jednego stawu, świecącego zdaleka, jak niebieska źrenica, i rzekła:
— Tam jest Modry — widzi pan? jak jedna niezapominajka. A jaki wesoły! Jego fale wołają do mnie: „Zostałaś i zostaniesz z nami!“ Przytem się śmieją.
Spojrzała na mnie groźnie.
— Pan myśli, że fale się nie śmieją?... A ja panu mówię, że tak. Niech pan zauważy: czasem bełkot wody i jej powierzchnia jest poważna i spokojna. Wtedy fale rozmawiają z sobą, a czasem się żalą i jęk przebiega nurty, a czasem płaczą; słychać szlochanie, ponury zew wydobywa się z głębin. Ale i śmieją się także. Figlarne falki chichoczą radośnie, igrając w słońcu, jak wesołe dzieci.
— Więc w nich są łzy radości?
— Tak, łzy wesela, łzy szczęścia — odrzekła poważnie.
Poddawałem się zupełnie jej wpływowi. Patrzyłem jej oczyma, odczuwałemi jej sercem i nerwami. Ona wymieniała mi charaktery swych jezior, ja zaś, słuchając, widziałem plastycznie