Kochałem ją bezmiernie. Wielką skalę swych uczuć złożyłem u jej stóp; twórczą potęgę miłości oddałem jej z rozkoszą, stałem się jej niewolnikiem, jej czcicielem.
Gdy szeptałem jej o tem, ona uśmiechała się, jak dziecko, słuchające bajki. Ślicznie kiwała główką, patrząc swemi przepaścistemi oczyma, w których dusza cała i wszystkie jej wzruszenia, umysł, pełen barwnych myśli, i... ten jej obłęd subtelny, odbijały się, jak obłoki w Modrym stawie. Często nie rozumiała, co do niej mówię, i na moje serdeczne zwierzenia odpowiadała jakąś uwagą o wodach, ptakach lub Bogu.
Na temat Boga i nieśmiertelności rozmawialiśmy najwięcej. Zadawała mi niektóre zagadnienia tak głębokie, że musiałem sięgać myślą do mojej wiedzy filozoficznej, aby móc odpowiedzieć jej zadawalająco.
Dysputowała ze mną z zapałem, lecz w trakcie najgorętszej rozmowy nagle milkła i albo zaczynała śpiewać, albo chwytała mnie za ramię, mówiąc bolesnym szeptem:
— Czy pan wie o zbrodni?... Jeziorzyska sprzedane! Ziemia rozszarpana! Mój Boże!
I usta jej krzywiły się do płaczu.
Wiedziałem, że Bożenna jest obłąkana, ale kochałem ten jej obłęd, w egzaltacji umiłowania poczęty. Kochałem jej nirwanę i kontemplacyjność. Razem pływaliśmy łodzią, razem śpiewali i poetyzowali. A gdym ją witał codzień rano, uśmiechała się do mnie radośnie, a gdym ją żegnał wieczorem, szeptała tak ślicznie:
— Dobranoc, do jutra.
Przeżywałem poemat swego życia, przeżywałem czarowny sen, który każdy człowiek prześnić może tylko raz jeden. Miłość moja dla niej to była wzniosła, natchnieniem nasiąkła rapsodja, to był sonet, grany na boskich strunach, to była mistyczna pieśń ideału, hejnał, płynący z harf błękitnych. Pomimo dość groteskowych warunków i otoczenia, miłość nasza była samym ideałem, zespoleniem się dwóch istnień przesubtelnionych, duchów uleciałych z nadziemskości, w krainy ponadczłowiecze, niebytu materji, a królestwa krańcowego idealizmu.
Mówię „miłość nasza“, ponieważ i ona mnie kochała. Spostrzegłem to pierwszy raz, gdym jej oznajmił, że muszę pożegnać
Strona:Helena Mniszek - Zaszumiały pióra.djvu/157
Ta strona została przepisana.