Pożegnaliśmy się w cytadeli. Mnie rzuciły losy nad Dźwinę północną... Śniegi i śniegi, lasy, bagna. Dziki kraj.
Bieruzow mieszkanie nam wyszukał. Ja z Julka, zajmujemy duży pokój przy rodzinie Chołmaczowa, urzędnika z admiralicji. Olska mieszka u kupca Kirylicza. Podobno dobroduszni ludzie, namawiają Olską, aby sprzedawała ryby w ich sklepie. Pewno się zgodzi bo... cóż m a robić?....
Ja niespodziewanie otrzymałam oferty na lekcje polskiego i francuskiego języka. Przyjęłam. Praca ułatwi mi wygnanie, choć przez kilka godzin zapomnę o tęsknocie. Ale zdziwiła mię ofiarność miejscowej inteligencji dla rewolucjonistki. Przeczuwam tu opiekę Bieruzowa, nikt mi jednak wyraźnie nie mówi, że te lekcje są z jego poleceń. On jest delikatny, mieszka w hotelu na wprost Chołmaczowów. Na szczęście bywa rzadko. Patrząc na niego, przypominam cytadelę. Julka go nie znosi. Strasznem jest widmo niewoli! Od czasu aresztowania minęło trzy miesiące.
30 Listopada.
Już późno. Ja piszę a Julka leży na łóżku i gwiżdże. Jak ona może? wiem zresztą, że nadrabia miną. Ona biedniejsza odemnie, zostawiła rodzinę prawie w nędzy. Sama zarabiała na ich życie, i teraz pozostali bez niej. To okropne! Julka wymawiała mi moje lekcje, ale dowiedziawszy się, że udzielam je tylko w polskich domach, uspokoiła się. U Pogórskich (także zesłańcy) daję dwie godziny francuskiego; u Stawiczów (inżynier-budowniczy) godzinę francuskiego i 2 godziny polskiego.
Pogórska mówiła, że chciałaby abyśmy u nich mieszkały, ale mogliby z naszego powodu mieć przykrości, jesteśmy pod ścisłym nadzorem policyjnym. Bieruzow nad nami czuwa. Gniewa mię jego argusowe oko, lecz nie szkodzi nam, przeciwnie pomaga.
Chołmaczowowie dobrzy ludzie, dość prości, bez pretensji, nie mają dzieci, więc cieszą się nami w zabawny sposób i chcą nam dogodzić. Do niego co dzień przychodzą znajomi na karty, ale gra ją po drugiej stronie mieszkania. „Eudoksja Iwanowna“, nasza gospodyni wyprawiła ich tam, mówiąc głośno, że tu będą przeszkadzali „polaczkom rewoilucjonerkom i dopieroż by Bieruzow nas zrugał“. Pomimo woli, zaśmiałyśmy się z Julką, tak to zabawnie mówiła do swych gości w przekonaniu, że my śpiemy.
Strona:Helena Mniszek - Zaszumiały pióra.djvu/18
Ta strona została przepisana.