Strona:Helena Mniszek - Zaszumiały pióra.djvu/183

Ta strona została przepisana.

Szerokim, bitym traktem toczył się gruby pieniądz. Nie połknął się nigdy, bo drogę miał równą, wygładzoną jak szyny. Pieniądz się toczył, a tchnienie jego biegło naprzód i czyniło teren odpowiedni dla jego wielmożności. Wszelkie przeszkody były mu niczem, wszystkie mocą swą zwalczał...
Był butny i pewny swej potęgi. Był przekonany, że nikt i nic mu się nie oprze, że jego tchnienie posiada siłę magiczną, władzę bezkresną, która narody gnie, zwalcza tytany, w przyrodzie jest bóstwem, ironizującem z wszelkich tworzyw i objawów, że jego wola kładzie bory niebotyczne, równa przepaście i drwi z przeszkód, czyniąc je uległemi dla siebie.
Pieniądz wiedział, że jest panem świata, że jego blask oślepia ludzi, zgina karki najtwardsze, zuchwałych czyni pokornymi, oszczerców pochlebcami, małych wielkimi.
Pieniądz miał świadomość swego uroku, jaki wywierał na ludzi, swej czarownej mocy hypnotyzującej śmiertelnych. Buta jego rosła, wzmagały się kaprysy i fantazje. Szlak przez który wędrował upiększał się i stawał się drogą cywilizowaną, non plus ultra. Plonowało tu bogactwo, dobrobyt. Jak kwiaty wyrastały piękne miasta, pałace, wille strojne, ogrody, parki. Wznosiły się olbrzymie fabryki, jeździły pyszne ekwipaże, zaprzężone w cudne konie, samochody, tramwaje, latały aeroplany, balony, wiły się drogi żelazne. Ludzie tu nie dźwigali ciężarów, wyręczały ich w tem mechaniczne bloki i wagony parowe, oraz konie na szynach. Wszędzie tchnienie pieniądza, wszędzie majestat jego i jakby osobna atmosfera dla niego.A przytem hołd, cześć, służalczość.
Pieniądz się toczył, potężniał, ogromniał, uświetniał się, uwieczniał, jak wszechwładny pan i samowładca świata.
Tocząc się tak w blaskach i w chwale niezmiernej, pieniądz ujrzał nagle przed sobą jakiś promień pastelowy, promienny a subtelny.