jej łamach ja będę promieniował świetlistym gwiazdozbiorem, zorze pójdą moim śladem wytycznym. A ty......
— A ja? — zawołał pieniądz — zaleję świat oceanem swoich blasków.
— Nie! ty będziesz błyszczał jak złota olbrzymia góra, ale bez szczytów, a dokoła ciebie mrok zimny i czarne przepaście zaniku ducha, wiary, nędzy moralnej — pomimo błyszczącej bryły złota. Będziesz błyszczał, lecz nie promieniował. Tę różnicę zasadniczą między nami wykaże przyszłość, historja.
Ideał rozblękitnił się, zalśnił cudnym różem, sypnęły z niego gorące promienie nadziej! i wiary, uniósł w górę śnieżne pióra swych skrzydeł, jakby z obłoków i mgły utkane.
Pieniądz był nadęty i jakby zmieszany. Ujrzał się nagle kolosalnie wielką bryłą złota, błyszczącą bezdusznie i jakby martwo, kuszącym blaskiem kruszcu, w mrokach, w śród czarnych otchłani, wśród bezbrzeżnych pustoszy z których... uleciał Ideał. Ani jeden atom z bryły złotej pieniądza nie promieniował, ani jedna smuga świetlna nie przenikła mroków. Błyszczał on sam, pieniądz, bez aureoli świetlistych zórz, bez tęczy promienie siejącej. Był blask jego własny, umiejscowiony w nim, nie słoneczny, nie oświecający i nie ogrzewający. Jak próchno.
A przyszłość. Historja? zbierze na swe łamy, jak na wagi, wszystką promienistość Ideału i błyszczącą bryłę Molocha. Co przeważy?.......
Rubinowy rumieniec oblał pyzate oblicze pieniądza. Brzęknął, błysnął i potoczył się swoim szlakiem, butny, opasły, pewny siebie.
Przyroda szeptała dokoła.
— Niech walka trwa, wszak na niej świat stoi.