Strona:Helena Mniszek - Zaszumiały pióra.djvu/25

Ta strona została przepisana.

się nad tymi co dziś cierpią, nad wygnańcami z kraju. Zeszlij im ukojenie.
24 Grudnia, 12-ta w nocy.
Okropnego doznałam wstrząśnienia, dziś, po powrocie od Pogórskich. Oni obchodzą święta starego stylu, więc tylko rozmawialiśmy o kraju, aż do zmroku. Potem wyszłam, chcąc u siebie spędzić wieczór. Julka poszła do Olskiej.
W domu otworzyła mi drzwi „Eudoksja Iwanówna“ z jakimś zagadkowym uśmiechem na twarzy. Gdy weszłam do pokoju, zdrętwiałam z wrażenia. Na środku stała choinka, mała, zgrabna, na wysokim słupku umocowana. Służąca Nadia, kończyła zapalać świeczki. Nie mogłam pojąć czy to sen, czy to jawa. Tak plastycznie uprzytomniło mi to drzewko kraj mój i rodzinę. Łzy spłynęły mi z twarzy, nie mogłam wypowiedzieć słowa. Upadłam na kolana przed drzewkiem i załkałam boleśnie.
Nadia przedtem wybiegła z pokoju. Musiałam długo płakać, bo nareszcie Chołmaczowowa zastukała do drzwi. Chciałam jej dziękować za niespodziankę, ale ona rzekła:
— To nie ja, to nie ja, to Bieruzow.
I opowiedziała mi jak on sam choinkę ustawił, świeczkami ubrał i papierowym łańcuchem, a złote orzechy i te „konfiekty“ to zawieszał, to zdejmował, bo się bał, żeby się panna Cecylja nie obraziła.
Wzruszyła mię do głębi duszy dobroć tego człowieka. Stałam przy drzewku niema z radości i różnych stłoczonych z sobą uczuć. Nagle dojrzałam coś białego na słupku.
Krzyknęłam strasznie, był to list od mamy! Stempel warszawski i adres napisany ręką matuchny. Nie pytając więcej o nic, rozszarpałam kopertę i klęcząc przed choinką, rozwinęłam list. Wypadły opłatki. Co za szczęście! Czytałam te drogie litery połykając je z chciwością nadludzką.
Mama i Jontek pisali na czterech arkuszach, maczkiem. Dodają mi otuchy, pocieszają, jak słodko mama przemawia i o Staszku mówi z taką boską rezygnacją. Tyle miłości i poświęcenia w jej kochanych słowach. Takie musiały być dawniejsze matki chrześcijańskie, oddające dzieci na arenę męczeństwa. Jontek pisze o sobie, że się uczy pilnie i w następnym roku skończy gimnazjum. Daj mu Boże szczęście i hart, aby mama miała z niego pociechę. Droga