ktyczniejszy. Zapewne, można z nim żyć dostatnio, nawet tłuścieć, ale to tylko wegetacja, to nie czyn.
4 Stycznia.
Była dziś u nas rewizja. Oficer z admiralicji działa na naszą niekorzyść. Ale Bieruzow był na kilka minut przedtem i schował w kieszeni szynela, mój dziennik oraz listy z Warszawy. Kurjery nam zabrano.
Bieruzow oddając mi paczkę ocalonych papierów, rzekł po polsku: „Niech się pani nie boi, ja pilnuję, krzywdy wam nie zrobią“. Tak przytem dziwnie patrzy. Boję się tych oczu.
5 Stycznia.
Ciągle prześladują mię oczy Andrzeja. To jakieś przekleństwo! Co się ze mną dzieje? Co się we mnie poczyna?...
Ach te oczy!
Podła jestem! podła!
25 Stycznia.
Nie mogę pisać teraz. I pragnę tych zwierzeń serdecznych i odpycha mię od nich — strach! Mara! Boję się spojrzeć w oczy tej bestji, która już we mnie rozwielmożnia się, którą już odczuwam. Ciężarem osiadła na mem sercu; kaleczy je do krwi. Julka milczy, rozumie wszystko ale milczy. Och! lepiej by mnie wybiła!
Od mamy i Jontka znowu były długie, długie listy.
Matuchno!
30 Stycznia.
Czy wy wiecie co to jest wygnanie i ta długa zima na północy? Nie wie tego ten, kto szczęśliwy. Ale niedola nigdy sama nie chodzi, zawsze w parze, zawsze wlecze za sobą inną, czasem gorszą jeszcze i okrutniejszą, I ze mną poszły dwie. Jedna żre duszę, druga serce. Piekielne twory! Zima na wygnaniu, w Archangielsku! Te noce nieskończone, mróz, albo monotonne mamrotanie wichru! Coś wówczas za włosy porywa, rozcząstkowuje nerwy.
Bezmiar, bezmiar smutku!
Noce najgorsze! Przewalają się leniwie, łażą ciężkiem cielskiem po duszy ludzkiej i omaszczają rozpaczą. Wolno kapią godziny brzemienne w tęsknotę i straszną niemoc. A wiatr suwa się po szybach okien, tak ponury.
Strona:Helena Mniszek - Zaszumiały pióra.djvu/29
Ta strona została przepisana.