jąc czegoś co ma przyjść z różów świata, czegoś co płynie razem z promieniam i słońca. I owe „coś“ ma być, potężne, świecące jak złoto.
Na rozczarowanie brak miejsca, to są czasy tęczowe, słodkie, bez kropli goryczy. Jedną tylko posiadają wadę, — że nigdy długo trwać nie mogą.
Po białych następują roje innych, co raz bardziej kolorowych motyli. Z tych wspomnień wieje wielka rozmaitość wrażeń, pełno różnorodnych uczuć. Są jaskrawe barwy, są ciemne i niewyraźne lecz nie widać już dawnej, przeczystej bieli, ani różano-złotych pyłków one zginęły bezpowrotnie.
Blade usta kobiety uśmiechnęły się smętnie. W napływających wspomnieniach ujrzała pierwszą miłość, wątłą jak drobny kwiatek wiosenny, słaby, prędko przekwitający.
A jednak ona wierzyła w jego siłę nie myśląc nawet, że może przekwitnąć.
I ten pierwszy kwiatek wykwitły z jej serca zaprowadził ją do ołtarza.
Nie zawahała się, wierzyła głęboko w szczęście, wierzyła w swą miłość, ufając bezgranicznie temu, który ją zdobył.
Czy na długo?....
Usta kobiety opadły jakby pod wpływem przykrości, gorycz musnęła jej twarz.
Wspomnienia napływały.
Znikły barwne motyle, zostały ciemne otoczone mgłą.
Ten kwiatek zginął bardzo prędko zwiądł bezpowrotnie.
Kwitnąć nie mógł, taką już miał naturę.
Ona z początku nie wierzyła, nadto ufała w jego moc by odrazu dojrzeć więdnięcie. Lecz i to nastąpiło. Przeraziła się.
Rozpacznie zaczęła podwajać starania, chcąc zatrzymać zanik uczuć, lękała się czarnego kręgu pustki. Wszyskiemi siłami, ale już bez nadzieji, podźwignęła to, w co nie wierzyła Ze względu na dzieci było to dla niej drogiem. Szeptało jej w duszy, że ta wałka ją podtrzymuje, że w tem borykaniu się tli słaba iskierka nadzieji wskrzeszenia tego, co zamarło. Czuła, że gdy ta iskierka zgaśnie otoczą ją chmury czarne, ciężkie niedolą. Że wówczas pozostanie tylko obowiązek i że poniesie go bez osłody, bez jednego promyka jaśniejszego. Więc z głuchą rozpaczą szamotała się sama z sobą.
Strona:Helena Mniszek - Zaszumiały pióra.djvu/57
Ta strona została przepisana.