A może dokazał tego portret oświecony tak ładnie gasnącym zachodem, owe rysy drogie, wyraziste choć nieme, pełne myśli, pełne życiaa jednak bez życia.
Kobieta rozrzewniła się.
Gdyby Go choć raz jeszcze zobaczyć, choć raz przed śmiercią. Jak wygląda?... czy i jego zbliżająca się zima pokryła już szronem, czy i u niego gną się już barki pod ciężarem lat?... Oboje są późnym wieczorem, ich słońce dawno zaszło.
Kobieta poruszyła się.
Ktoś szedł do niej pocichutku, na palcach. Odwróciła głowę.
— Babuńcia nie śpi? — zadźwięczał za nią młodziutki głosik, i smukła postać uklękła przy fotelu.
Delikatną ręką kobieta pogładziła jasną główkę wnuczki.
— Nie spałam moje dziecko, dobrze żeś przyszła.
Wesoły głosik zaszczebiotał znowu.
— Jak to dobrze! ja dla babuńci narwałam mnóstwo fijołków i stokrotek i żółtych kaczeńców z łąki. Daleko, biegałam po kwiaty dla babuńci, — a oto są.
Sięgnęła za fotel i na kolanach babki postawiła spory koszyk napełniony po brzegi pachnącem kwieciem.
— Czy to wszystko dla mnie?...
— Wszystko dla babuńci, a jakże! obsypię cały fotel, całą suknię babuńci, i biurko.
Jak będzie ładnie!
Chwyciła pełnemi garściami pomieszane kwiaty i zaczęła je rozsiewać dokoła. Nagle śliczny, radosny uśmiech rozchylił jej wiośniane usta, oczy błysnęły.
— Babunieczka nie zdjęła korali?... jak to dobrze! babuńci w nich tak ładnie. Ja bardzo lubię stroić babuńcię w te korale.
— Moje dziecko, już teraz ty powinnaś je nosić — odrzekła babka i umilkła nagle. Dziwny ból uczuła w sercu, pulsa w skroniach zatętniały mocniej, przymknęła oczy.
— Co to babuńci?... może mamy poprosić?... babunia tak zbladła.
— Nic malutka, to przejdzie, głowa mię zabolała, to nic.
— Może zapach dusi babuńcię?... za dużo kwiatów.
— Nie, dziecko, owszem, niech kwiaty tu będą, nie zabieraj.
Odetchnęła silniej i pocałowała wnuczkę. Nagle dreszcz przebiegł jej ciało.
Strona:Helena Mniszek - Zaszumiały pióra.djvu/65
Ta strona została przepisana.