W zielonym buduarze, zanurzona w fotelu, czytała. Była noc świąteczna, po wieczerzy wigilijnej. Gęsta zamieć śnieżna sypała w szyby okien, jakby kto piasek rzucał z pełnych sit. W buduarze na konsolce paliła się świeca, błyskając żółtym ognikiem. Czerwono złote refleksy błądziły po zielonych ścianach, zapalały iskry na ponsowem obiciu fotela, igrały na obnażonych piersiach i szyi Zaczytanej, czyniąc niepochwytnym zwój gazy, co otulał jej kształty aż do ciemnej sukni ściśniętej w stanie. Włosy luźno spięte z tyłu głowy nabierały w ogniu połysków metalicznych. Ciepły, przytulny buduar dobrze ochraniał wątle okrytą postać Ireny, jednak dreszcze wewnętrzne wstrząsały chwilami jej ciałem. Oczy spuszczone na duże album w gustownej oprawie, mrużyły się często, z pod masy rzęs nie jedna łza spadła na welinowe kartki jaskrawe w blasku świecy.
Nie jedno westchnienie poruszyło żywiej zwojem gazy.
Tyle wspomnień!
Wieczór wigilijny, miniony, jakby w szarej pomroce oddalenia, znikł w pamięci ludzkiej Zielony buduar nie zapomniał, zachowując w swych ścianach dawne marzenia.
Od tamtej wigilji buduar nie widział już promiennych uśmiechów na twarzy Ireny, zaszły one razem ze słońcem szczęścia, za sunęły się chmurami.
I teraz jest noc powigilijna, i dziś jak wówczas śnieg sypie w okna, zamieć na dworze. W domu cicho, wszystko śpi.
Irena odczytuje ukochane album, gdzie ma mnóstwo pamiątek. Jaką moc czaru mieszczą welinowe kartki, zawrotną przepaść wrażeń, cudną woń irysów delikatnych, drażniących duszę i zmysły.
Irena przy ognistym pasemku jednej świecy, czyta i myśli, leci duszą przez śnieżne dale, gdzie szumi morze. Gdzie góry strome o zielonych stokach, wspaniałe w swym uroku i majestacie.
Myśl Ireny przebija zielone ściany buduaru i gna niepowstrzymana, leci z wichrem jak zamarzły płatek śniegu. Oczy
Strona:Helena Mniszek - Zaszumiały pióra.djvu/71
Ta strona została przepisana.