— A pani mąż musi mieć jeszcze więcej i również nie dba o to, bo muszą mu dać: majątki, różne dzierżawy, lasy — oto nasi bankierzy, od nich żądamy, od kraju — mówił hrabia Artur.
Orkiestra na ukwieconej estradzie w sali; zaczęła grać walca z „Czaru“, „Śpiewaj, ach śpiewaj, walczyku ty“. Hrabina Wika słuchała siedząc w niedbałej pozie, oczy melancholijnie przykryła powiekami. Wachlarz drżał w jej dłoni. Baron Lulu pochylił się do jej ramion.
— Pani marzy?...
Ocknęła się, powłóczyście wzniosła oczy.
— Ładny walc do tęsknot pobudza. Więc pan nie jedzie z nami?...
— A pani mąż?....
— Aż do Grudnia poluje na renifery, gdzieś tam u barbarzyńców północy.
Lulu przysunął się bliżej.
— W takim razie.... jadę.... jako gladjator.... czy zwyciężę?....
— Kusicielu! — szepnęła Wika zalotnie.
— Czy zwyciężę przeciwnika?... powtórzył.
— Męża?... przez to samo, że nie obecny.
— Co państwo projektują — spytał Artur.
Wiką i Lulu zaśmieli się swobodnie, — ona odrzekła.
Nowe igrzyska! baron jedzie z nami na walkę byków, potem do Monte-Carlo na tir aux pigeons i naturalnie... ruletę.
— Ja wolę trente et quarante — rzekła Ida.
— A ja baccarata — dodał hrabia Artur.
— Więc razem w świat do życia i zabawy! bo ono jest w niej — zawołał Lulu.
— A teraz słuchajmy walca.
— | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — |
W dobrach miljonowego magnata, którego okolica znała pod nazwą Krezusa, oczekiwano wielkich zmian. Krezus otrzymał bardzo znaczny spadek po rodzicach. Jego kapitały, mocno szarpnięte na różne potrzeby majątkowe, spęczniały poważnie. Krezus w każdym majątku miał fabrykę, gorzelnie, browary, turbinowe młyny. Podziwiano jego czynność, ale jakoś nie miał przyjaciół.