Strona:Helena Rzepecka - Kim był Karol Marcinkowski.pdf/102

Ta strona została przepisana.

rać będą, aby usunąć możliwie każdy niestosowny wybuch uczucia, aby wstrzymać niepowołanych mówców, ponieważ świeckim osobom nie wolno mieć mów żałobnych nad grobem, i aby nie ubliżać pamięci zmarłego jakimi wybrykami.
Zapewniono mnie z tamtej strony o gotowości działania w tym kierunku, a swoją drogą porozumiałem się także z komendaturą co do środków ostrożności, które mi się wydały konieczne«.
(Jednak pan pruski urzędnik poręczycielom z naszej strony nie wierzył Uw. aut.).
»…O godzinie trzeciej pochód ruszył z cmentarza św. Wojciecha długim szeregiem żałobnych uczestników i powozów. Arcybiskup z duchowieństwem szedł przed trumną. Na czele pochodu postępowały wszystkie cechy z pochodniami, chorągwiami i berłami, uczniowie i towarzystwa śpiewackie. Za trumną szła generalicya, wyżsi urzędnicy wszystkich dykasteryi, szlachta polska, obywatele miasta i lud wiejski z okolicy. Można liczbę uczestników i widzów cenić bez przesady na 20.000 głów.
Za trumną szła dziewczynka biało ubrana, może lat dziesięciu, i na małej czerwonej poduszce niosła gruby wieniec z liści. Mówiono, że pod nim znajdował się polski order, który Marcinkowski otrzymał w czasie polskiego powstania.
Zachowanie się tłumu było zupełnie spokojne, poważne i godne uroczystości. Nie zaszedł nawet najmniejszy nieporządek i trzeba przyznać, że na Polakach zrobiło to dobre wrażenie, że niemiecka publiczność wzięła ogólny udział w uroczystości.
Trumnę nieśli naprzemian chłopi, obywatele i szlachta. Nad grobem arcybiskup trumnę jeszcze raz pobłogosławił i spuszczono ją do grobu wśród stosownej pieśni, śpiewanej przez towarzystwo śpiewackie. Mowy nad grobem wprawdzie nie było. Jednakże pan Lipski (tak zwany »owczarz«) trzymał jakiś papier w ręku i miał jakoby zamiar, aby zwrócić na siebie uwagę, jako na mówcę, ale Chłapowski, Mielżyński, Potworowski i Zakrzewski