Strona:Helena Rzepecka - Kim był Karol Marcinkowski.pdf/113

Ta strona została przepisana.

ten sams głos ludu utrzymywał, iż połączeniu się obojga właśnei rodowa duma stanęła na przeszkodzie.
Wspomnienie pośmiertne tak te cnoty Marcinkowskiego określa:

Podbił on sobie serca i rozumy,
rozwarł podwoje najzdrożniejszej dumy!
Sama go błaga: »Wnidż w me progi, wnidż!«
I samolubca nie jest dlań nieczuły —
Sknera, a rad z nim dzieli swe szkatuły!
Lud zaś go gotów jak świętego czcić!

Mogłeś bezpiecznie skarbów nagromadzić,
Mogłeś się szumno w świetny przepych sadzić,
Mogłeś swe łoże aksamitem słać!
Aleś Ty tylko żył dla szczęścia ludu!
Tyle znosiłeś dla swych bliźnich trudu,
żeś się aż musiał — ach — ofiarą stać!
............

Ty się zaś zrzekłeś nawet tchnień słodyczy,
jakich i nędzarz swemu sercu życzy,
luboś miał wybór w gronie Polek cnych.
Tybyś był gotów zrzec się i anioła,
aby nie zwężyć działań swoich koła,
chcąc mieć za dzieci choćby cały świat!
Ty to i starszych dobrym ojcem byłeś:
iluż swą łaską na swych synów wzbiłeś,
rad ich szukając i w zakątku chat?

Jako lekarz

Marcinkowski był jednym z najbieglejszych znawców sztuki leczniczej. Z pobytu zagranicą przywiózł on nawet kilka rozpraw własnych z tego zakresu, mówiących o najnowszych wynalazkach w sztuce leczenia, inaczej terapii. Jedna z nich napisaną była po francusku, inne po polsku, wśród nich rozprawka o kołtunie.
Marcinkowski był lekkiej ręki, zręczny, przedsiębiorczy, pewien siebie, zwłaszcza znawcą w zwalczaniu cholery. Ale i w tyfusie używał środków radykalnych, czyli