Strona:Helena Rzepecka - Kim był Karol Marcinkowski.pdf/117

Ta strona została przepisana.

płodne drzewo równości bratniej. Bóg nas stworzył bez różnicy: jednostajnem wszystkich znamieniem dał piętno obrazu i podobieństwa swego — to jest godność człowieka…
Oświata i praca — oto środki do utorowania potrzebnego gościńca. Zachęcajmy siebie wzajemnie, działajmy na drugich, na młodszych, na mniej szczęśliwych od nas Braci, ażeby przyszłe pokolenia do szczęśliwszej przyszłości usposobić, ażeby w nich ugruntować tę godność człowieczeństwa, bez której wszystkie zabiegi zginą, jak płonne marzenia«.

Tak wołał Karol Marcinkowski w rok po położeniu podwaliny pod swoje wiekopomne dzieło.
Że nie lekkomyślnie szafował tutaj świętymi wyrazami: Polska, miłość Ojczyzny, że swoją miłość ziomków objął w szerszem znaczeniu »ludzkości«, to było w duchu czasu, to też i poniekąd ojcowska troskliwość i przezorność, aby mu wrogowie istnienia Polaków nie zburzyli dzieła w zaczątku.
Że był »zabitym Polakiem«, to mu sami wrogowie Polaków przyznali.
Kogóż więc my, cały naród Polski, w Karolu Marcinkowskim czcić mamy?
Ideał Żołnierza — Lekarza — Patryoty.
Miłośnika ojczyzny, którego żałobny głos ludu zaraz po śmierci stawiał na równi z najdoskonalszymi. Gdy duch Marcinkowskiego

wzmógł się w nagród strony,
tam przez Kościuszkę został pozdrowiony,
tam uściśnięty za swych zasług trud!
Stamtąd też wspólnie z świętym Stanisławem
będą patrzeli okiem wciąż łaskawem
na utrapiony, bratni, drogi lud!

Takie słowa żal za zgasłym wywołał.